Jakoś tak się nie pisało, choć były momenty weny i chęci (rozmijały się jednak).
Coroczne farbowanie jaj w tym roku miało nabrać szczególnie kolorowego wymiaru, gdyż specjalnie wystaraliśmy się i nabyliśmy (Bohuna przy tym siekąc) jajka o białych skorupkach, gdyż niektóre farby słabo wychodzą na jajkach barwy nijakiej. Zgodnie z przewidywaniami, zieleń czy błękit wyszły intensywnie, żółte jajko też żółtym było, a nie żółtawym (acz ornament z numerka trzymał się na nim mocno). Poczułem się natomiast zaskoczony, bo niektóre wyszły jednak dość nieszczególnie, koloru jagodowego nawet nie próbowałem powtarzać – a już szczytem zdziwienia były dość blade barwy jaj gotowanych w cebuli (a może to była prawdziwa barwa cebuli?)
Przy okazji barwienia odnotowałem zaskoczenie innego rodzaju – miałem farbki przeznaczone na rynek polski, czeski i słowacki. Na polskiej instrukcji obsługi twardo zaznaczono wymóg rozpuszczania barwnika we wrzątku. Sąsiedzi z południa mogli sobie natomiast pofolgować i rozpuszczać wedle swojego uznania w wodzie zimnej lub gorącej (studena nebo horka). Może to nasz jakiś przesąd narodowy z tą gorącą wodą?
W każdym razie świętujcie spokojnie, na zewnątrz też kolorowo (choć to jeszcze nie wiosna do końca).