Zaskoczył mnie Rzym rozplenieniem się rozmaitych zakazów tu i tam. O, na przykład przy fontannach pojawiły się kategorycznie brzmiące zakazy wchodzenia do nich, o ile pamiętam – ze względów bezpieczeństwa. Trzeba przyznać, że przy najbardziej znanych fontannach, jak di Trevi, Czterech Rzek czy na Piazza Spagna zawsze gdzieś plątali się carabinieri czy inni mundurowi, i nieraz dało się słyszeć karcący gwizdek. Oczywiście głównie wtedy i tam, gdzie się plątały rzesze turystów, przy uroczej fontannie z żabami w sercu dzielnicy Trieste jakiś bezdomny spokojnie stał sobie w wodzie, organizował ablucje, pranie i co jeszcze tylko, ale też było to niedzielne przedpołudnie.

Wyjątkowo zafascynował mnie zakaz, który wypatrzyłem u Świętego Piotra W Okowach. Poszliśmy tradycyjnie odwiedzić rogatego Mojżesza, obejrzeliśmy z profilu i en face (wciąż taki sam), zerknąłem na tabliczkę informacyjną. Stało na niej „ZAKAZANE JEST STAWANIE PRZED FIGURĄ MOJŻESZA W CELU UDZIELANIA GRUPIE WYJAŚNIEŃ”. Cóż, Mojżesz był starannie odgrodzony linami z jakimś czterometrowym zapasem (więc zakaz wchodzenia za liny był dość oczywisty), najwyraźniej sam fakt, że przewodnik stanąłbym przy takiej linie pomiędzy grupą a rzeźbą, jest z jakiegoś powodu karygodny, w sumie niech sobie gada z daleka, a jeszcze lepiej przed kościołem.

Oczywiście wszyscy wiedzą, po co są zakazy. Dlatego zupełnie nie zdziwił mnie widok w jednej z wąskich, sympatycznych uliczek, gdzie generalnie miejsca do zaparkowania było niewiele (a nie każdy jest w stanie przerobić część parteru na garaż), kiedy wzdłuż muru jeden za drugim zaparkowane były samochody. Nie zdziwił, ale zauroczył fakt, że wszystkie stały pod zakazem postoju, najwyraźniej słowo „ciągły” traktując wysoce filozoficznie (skoro odjadę, to znaczy nie stoję na postój ciągły).