Blogi tak długo nie żyją

Święto! Odmiennie niż w paru poprzednich latach, zauważyłem, że właśnie wypada kolejna rocznica założenia tego bloga. Wiecie która?

DZIEWIĄTA. Czyli gdyby blog chodził do szkoły, to teraz martwiłby się, czy go nie przeniosą razem z klasą do innej podstawówki w ramach reformy czy deformy systemu nauczania. Na szczęście dla bloga, blogi nie są objęte obowiązkiem szkolnym.

Oczywiście, nie jest to najstarszy blog na świecie ani nawet na Bloksie, ale coraz więcej widzę blogów de facto zamierających (także takich, które linkuję na blogrollu). Nawet niedawno coś w rodzaju wyróżnienia dostałem za podtrzymywanie tradycji! (#FF na Twitterze, żeby sobie nikt nie myślał).

Imprezy nie będzie. Ciekawostek statystycznych – też nie. Może za rok o tej porze, wtedy będzie wszak Okrągła Rocznica.

Siedem lat

Jak ten czas leci… rok po roku odhaczamy kolejne urodziny, dziś Zapiski świętują siódme. Pierwsza notka pojawiła się bladym świtem o 6:31, więc symbolicznie o tej właśnie godzinie wypadałoby świętować, ale – nie czarujmy się – nikt wtedy nie będzie miał do tego głowy.

Piszę raczej rzadziej niż częściej, zwłaszcza w porównaniu do lat zamierzchłych, jeśli piszę więcej niż raz dziennie to chyba z obawy, że potem zabraknie mi czasu i/lub zapomnę o czymś co mi się akurat głowy trzyma. W ostatnich dniach udało mi się jednak rozplanować troszkę (łącząc zaległe tematy z impulsami chwili), i tak oto nie bez dumy mogę ogłosić, że ta urodzinowa notka ma bardzo okrągły numer: 1500. Coś podobnego mi się już raz udało – pięć lat temu dokładnie w urodziny (drugie, gdyby komuś nie chciało się liczyć) pojawiła się notka numer 500.

Mówią, że blogi w czasach fejsbukoinstasnapchatłitów to już trochę przeżytek, zwłaszcza jak bez filmików. Cóż, mam wrażenie, że jednak wciąż czasem ktoś tu zagląda, może to tylko starsze pokolenia, w każdym razie każdemu gościowi, stałemu czy przelotnemu, dziękuję i życzę by znalazł tu coś dla siebie (po siedmiu latach sam już niekoniecznie pamiętam o czym przez ten czas pisałem). 

Ciekawe czy do ósmych urodzin Zapiski zmienią wygląd, dostosowując się do nowych szablonów Bloksa, innych przewidywań na najbliższy rok nawet nie próbuję…

Pal sześć

I proszę: z dokładnością do kilku godzin, minął właśnie kolejny pełny rok z życia bloga. Jeżeli przyjmiemy (bo czemu nie) wcześniejsze założenie, że w życiu bloga rok liczy się za dziesięć, to wiek robi się całkiem słuszny, prawie że emerytalny. 

Łza się prawie w oku kręci na wspomnienie tych czasów, kiedy trzy razy na dobę było na porządku dziennym, i jedynie jaka-taka przyzwoitość powstrzymywała przed podwyższaniem tej liczby, oj, zdarzało się wtedy czekać do północy, żeby tej trójcy jednak nie przekraczać, a zaraz potem to już następny dzień i nowa karta… Teraz, co tu kryć, tempo już wolniejsze, zaraz widać że siły już nie te. 

W sumie – jak tak wyliczać – to w ostatnich dniach licznik przekroczył już 1350 wpisów, czyli wychodzi jakieś.. 225 na rok. W młodych latach średnia wynosiła i po 250 na rok (aczkolwiek jak wiadomo, pies i człowiek średnio mają po trzy nogi), za to za ostatnie dwa lata ledwie o włos od dwustu. Żeby tak się jednak podbudować przypominam sobie, że w ciągu tych ostatnich 2 lat część notek powędrowała na inne blogi (jak to brzmi, nawet jeżeli jeden blog sportowy jest właściwie tylko kopią drugiego), gdyby nie to, to spokojnie mógłbym sobie dopisać jeszcze około pięćdziesięciu sztuk, ponowne wyliczanie średnich oczywiście sobie darujemy, to rzecz na długie kombatanckie wieczory. 

Wszelkim odwiedzającym, lajkującym, komentującym, robiącym pff (zupełnie przypadkiem trafiłem ostatnio na taki ślad na prehistorycznym blipie) – niezmiennie dziękuję; jak się podobało to wpadnijcie jeszcze raz, a jak nie – przysyłajcie najlepszych znajomych (to greps z polskiego kabaretu lat zamierzchłych). Darz blog!

Piąteczka

Nie, nie piąteczek, wystarczy że dziś trzynasty, nigdy nie jest to dobra wróżba na urodziny (no chyba że się prowadzi Chaotycznego bloga o Myszach, torcikach i Trenerze).

Przyćmione rozmachem konkurencji, Zapiski piąte urodziny obchodzą wyjątkowo skromnie, choć to rocznica zasadniczo okrągła, a jeśli przyjąć zeszłoroczne założenie krzyżykowe, to nawet bardzo okrągła; podobno godzi się, aby Abraham huczny był, ale co tam, trudno, kiedyś przy innej okazji się odrobi, wtedy będzie zastaw się a postaw się.

Jak Autor się trochę odrobi, to może zrobi jakieś skromne obchodziki, uhonoruje najbardziej egzotycznych gości, opowie coś na kalkulatorku.. jeszcze nie uśpiło Was? To w każdym razie dziś na więcej nie liczcie.

Wszystkim życzliwym wszelako dziękuje się.

999 i pół, czyli 1001 drobiazgów z 1001 nocy

To miała być szczególna notka, na szczególny jubileusz, ale wszystko poszło nie tak. Nie trafiłem z nią na tysięczny dzień (bo musiałbym pisać dużo szybciej), ani na 1001-szy, ani nawet w okrągłą czwartą rocznicę. Nie jest to też wcale notka nr 1001, tylko jubileuszowa tysięczna. I też mówiąc szczerze, weny na tę szczególność notki też jakoś brakuje, na rozmaite drobiazgi i komentarzyki by się jeszcze znalazła, ale na nic więcej. 

Miejmy to więc za sobą. Może jakaś bardziej wyrafinowana treść pojawi się pod notką nr 1111, 1234, 1500 lub 2000 (do tej ostatniej na pewno sporo czasu zostało). O ile nie przegapię w numeracji.

Czwarty krzyżyk

Nie da się ukryć: stuka dzisiaj. Zapiskom, znaczy. To już cztery lata się męczą ze swoim autorem (blogi starzeją się szybciej, więc liczymy im krzyżyk na rok).

Ostatnio miały luźniej, bo autor.. miał kryzys wolicjonalno-twórczy, to znaczy albo nie miał o czym pisać, albo jak miał o czym pisać, to mu się nie chciało, albo jak mu się chciało pisać, to nie dość, żeby wstukać klawiszami tekst od początku do końca (flejmowanie jest łatwiejsze). Autorowi zresztą w nieodległej przyszłości czwarty krzyżyk też zresztą stuknie, ale chyba jeszcze się w ryczącą przedczterdziestkę nie zamienił.

W każdym razie, plan pozostał słusznie niezrealizowany – czwarte urodziny obchodzimy notką numer 957; jakby było cały czas okrągło, to byłoby nudno. Za to komentarzami nadgoniliśmyście, bo ostatni zanotowany ma numer 1342. 

Pomysłów na notki pojawia się wciąż sporo (a cały czas są takie co od lat już właściwie leżą i się dokwiczeć kolejki nie mogą), jak się kryzys skończy, to może się zaczną bardziej realizować, i takie poważniejsze (jak się autor wkurza to ma ochotę o czymś poważnie napisać), i takie bardziej do tagu bzdury, w końcu najliczniej reprezentowanego* (a co by to było, jakby tagi były od samiuśkiego początku, a nie tylko grudnia 2009 czy jakoś tak, w sumie prawie cała kategoria Milionerzy mogłaby się tam załapać). 

Podziękowania dla wszystkich, nie chce mi się sprawdzać, kto skąd zaglądał, i tak wiecie to lepiej od nas.

A za rok…

*shit, tag „fotka” nieznacznie prowadzi, widocznie byłem za sieriozny

Komć czy komeć, oto jest pytanie

Współczesna mowa, zwłaszcza internetowa, charakteryzuje się między innymi tendencją do używania skrótów, uproszczeń i zdrobnień. Mamy więc już nie blogi (które to słowo w swojej genezie też już samo jest skróconą formą „weblog”), a na nich komentarze, ale blogaski, a na nich komcie. Słowa te żyją własnym życiem językowym, dzięki czemu pojawia się czynność komciowania, jak również określenie osoby zamieszczającej komcie, czyli komcionauta.

Komcionaucie zdarzyć się może sytuacja, w której napisał gdzieś komcia, a potem znaleźć go nie może, i wtedy chciałby zadać pytanie: a gdzie jest mój… No i właśnie, docieramy do pytania o formę mianownika liczby pojedynczej. Nasuwają się (i pojawiają) dwie: komć lub (chyba częstszy) komeć. Żaden nie wydaje się idealny:) Nie znajduję (choć polonistą czy językoznawcą nie jestem) w języku polskim takich rzeczowników męskich, które by się kończyły na „meć”. Można więc jedynie szukać takich, które kończyłyby się na „ć” i miały w liczbie mnogiej końcówkę „-cie”. Komeć wykazuje podobieństwo (choć oczywiście nie historyczne) do takich słów jak łapeć, kapeć, czy połeć; komć zaś do rzeczownika liść

Istniało zaś w staropolszczyźnie zacne słowo imć, dziś już zarzucone, będące właściwie skrótem od grzecznościowego „jego miłość”, więc też niezbyt przydatne (bo i liczby mnogiej nie posiada) – ale przyznam, że mi się podoba. Z braku argumentów rozstrzygających, na mój subiektywny użytek niech będzie więć komć. (Pozostawiam na uboczu wnioski, jakie można wyprowadzić z frazy „piszę komcia z domcia”)

Niniejsza notka łączy w sobie opracowanie tematu, który od dawna za mną chodził, ze skrywaną okazją. Otóż pod poprzednią notką, zacny bloger imć Stradovius zamieścił był komcia, który niniejszym oficjalnie ogłaszam tysięcznym na tym blogu (oficjalnie, bo coś tam się w przeszłości wycięło jako zdublowane, nieudane czy spam – ale w statystykach przeskok licznika na 1000 nastąpił dziś rano). No to teraz można jedynie życzyć sobie: niech rozkwita kolejny tysiąc komentarzy. Mogą być komcie.

Mam tsy latka..

W życiu bloga, tak samo jak w życiu czlowieka, wszystko jest możliwe: szybki rozwój, stabilizacja, stagnacja albo i nagły koniec (jak w przypadku „unijnego” bloga Konrada Niklewicza, który niniejszym serdecznie żegnamy na blogrollu).

W przypadku Zapisków przy trzecich już urodzinach można chyba mówić o pewnej stabilizacji – trzymają się równie mocno, jak niezasłużenie:) w drugiej pięćsetce najpopularniejszych na Bloksie i utrzymują mniej więcej stałe tempo bytowania. W porównaniu do poprzednich urodzin zarzuciły na razie pomysły jakichś poważniejszych zmian, najbardziej rewolucyjnym pomysłem była ostatnio ewentualna zmiana nazwy jednej kategorii, ale jak widać, na pomyśle się skończyło.

Wszystkim odwiedzającym, zarówno starym znajomym jak i incydentalnym przechodniom, serdecznie się dziękuje. Pozdrowienia dla czytelników z różnych stron, którzy jak już zajrzeli, to chwilę spędzili – losowo (nawet na Oscarach czas na podziękowania jest ograniczony) Zapiski pozdrawiają gości z Providence, Mitaki, Welvyn Garden City, s’Hertogenbosch, Metzingen, Ostrowca, Giessen, Eindhoven i Wolsztyna. Szczególne zaś pozdrowienia (sponsorowane przez Google Analytics) Zapiski mają dla gościa ze Stambułu, który jak zajrzał, to przeklikał się od razu przez 100 notek, oraz dla tajemniczego Don Pedro z Mountain View (kontrola z Google?), który jak wpadł 12 grudnia (ten ze Stambułu zresztą też), to nie mógł się oderwać od Zapisków przez całą dniówkę:) (był to nawiasem mówiąc dzień, kiedy jakiś wesoły człowiek wrzucił na pierwszą stronę portalu Gazeta.pl link do notki na Zapiskach).

A zatem – Zapiski życzą teraz sobie dalszej dynamicznej stabilizacji.

Dwa lata jak dla brata (i pięć setek)

No i stało się: upłynął kolejny, drugi (jakże ważny) rok istnienia bloga! Ostatnio często nachodzi mnie myśl, że nie mam czasu na blogowanie, ale wciąż ją zwalczam, więc póki co blog będzie działał. Tym bardziej, że służy (nadal) do notowania rozmaitych rzeczy – jest na nim (nadal) miejsce i na drobne ciekawostki, i na doraźne komentarze do rzeczywistości, i na swobodne rozważania, i na sierioznie wyglądające opracowania (przy tych ostatnich najbardziej się trzeba napracować, więc na nich blog by nie pożył, ale wszak to zapiski tylko kiepsko uczesane). A i tak wiele pomysłów na notki (ze wszystkich kategorii) popada w zapomnienie, bo albo jestem z daleka od komputera (czasem fizycznie blisko, ale to za mało), albo notka wymagałaby dopracowania, albo mnie co innego bardziej zajmie:) W każdym razie skutecznie wyleczyłem się z pomysłów na dzielenie bloga na części tematyczne – z perspektywy czasu oceniam ten zamysł jako podszyty chęcią silniejszego promowania poszczególnych „kategorii”. A pies trącał jakiekolwiek promowanie, wszystkich którzy tu zaglądają regularnie, zawsze witam serdecznie (choć nie chlebem, solą czy indywidualnym słowem powitania) , a czy liczba odwiedzających się zwiększy – to nie jest ważne. Ze statystyk wynika zresztą, że najczęściej zaglądają tu ludzie szukający bliżej niezidentyfikowanych zdjęć (nawet Google Analytics nie potrafi powiedzieć jakich, choćby szukający trafili poprzez Google), z których naprawdę niewielu zostaje choćby na chwilę.

A przy okazji dzisiejszej rocznicy udało mi się tak wycelować, że notka urodzinowa jest jednocześnie jubileuszową pięćsetną notką na blogu. Warto było pocelować, bo przy aktualnym tempie pisania następna jubileuszowa notka powstanie gdzieś za dwa lata:) Doprawdy, ideałem jubileuszowania byłoby, gdyby jeszcze liczba komentarzy na urodziny osiągnęła równe 500 – niestety, zabrakło dokładnie czternastu (nie żebym Wam coś sugerował, ale blog nie obraziłby się, gdybyście to nadgonili:)).

No to idę świętować przy Piratach z Karaibów – którzy będą jednak tylko sposobem zabicia czasu przez kolejnym odcinkiem FlashForwarda na AXN (tak, jednak oglądam, pomimo debilnej przerwy na parę miesięcy).