Bracia to lepszy ptak

Nie słucham dziś Trójkowego Topu. Nie słucham, bo równie dobrze można spędzić 12h z Youtube, puszczając sobie co lepsze kawałki, choćby i z plejlisty Topu, a ze „sportowego” punktu widzenia szanse na jakieś zaskoczenia są niewielkie; bardziej jest to potencjalnie zabawa dla miłośników hazardu, w obstawianie które dokładnie miejsce zajmie jakaś piosenka, z Top10 jak i zwłaszcza spoza. W sumie gdyby nie znajomi na Twitterze, to może bym nawet całkiem zapomniał…

Ale skoro już mi przypomniano, to zabrałem się za pracowite odsłuchiwanie dwóch piosenek, z których jedna w Topie będzie wysoko, a druga może wcale (nawet nie głosowałem, więc nie wiem czy była na liście kandydatów), przy czym pierwsza jest czasem nazywana niemal kopią drugiej. Wsłuchuję się więc i porównuję…

Od razu powiem: nie badam każdej nutki, nie będę też udawał muzykologa. Podobieństwo fragmentów jest bardzo wyraźne, ale czasem od podobieństw ważniejsze są różnice. Obie piosenki zasadniczo są oparte na klasycznym schemacie zwrotka/zwrotka/interludium/zwrotka, w obu mamy wiodącego gitarzystę/wokalistę z towarzyszeniem klawiszy/syntezatorów. O ile jednak gitara Snowy White’a brzmi bez zarzutu, to towarzyszące jej klawisze są bardzo… zwyczajne, równie dobrze mogłyby się znaleźć na przeciętnym albumie popowym. Co gorsza, interludium z solówką gitarową powoduje rozjechanie się klimatu w drugiej części utworu, nie pomaga też finałowe pójście w full rock solówkę. Knopfler zaś nie dość że ma do dyspozycji o klasę lepsze brzmienie klawiszy, to perfekcyjnie kontroluje harmonię pomiędzy instrumentami, przez co możemy się w utworze zanurzyć. Do tego dochodzi jeszcze różnica tekstów – u Snowy White’a to banalne westchnienie liryczne, u Knopflera bardziej wyrafinowany song antywojenny…

Każdemu zostawiam do decyzji, co woli: Bird of Paradise Snowy White’a czy Brothers in Arms Dire Straits. 

Piosenki z dwójką z przodu

Złamałem się. Miałem nie brać udziału w kolejnej edycji tradycyjnego Topu Wszech Czasów, ale kolega gdzieś tam pisnął że zagłosował mimo wszystko, a że świąteczna atmosfera lenistwa to pomyślałem sobie: a czemu nie…

Pisałem jakiś czas temu, że przestało mi robić różnicę, czy Dire Zeppelin będzie tym razem przed Purple Floyd, czy nie (tak naprawdę jedyne co mnie w ostatnich wydaniach w miarę interesowało, to czy dalej będzie pchane w górę przereklamowane Archive). Ponieważ w mechanizmie głosowania nie nastąpiły zmiany (100 piosenek z długiej listy z ostatnich 100 lat, no może o parę latek przesadziłem), to wynik jest z grubsza przewidywalny – postanowiłem jednak w ramach zupełnie niezauważalnego trollingu realizować swoją koncepcję Topu XXI wieku. 

Ależ sobie w związku z tym nawymyślałem. O ile wszystkie Wielkie Hity zasadniczo odciąłem w ten sposób jednym cięciem, to przy setkach innych piosenek musiałem się głowić, czy spełniają podstawowy warunek (który ostatecznie wewnętrznie określiłem sobie jako publikacja najwcześniej 1 stycznia 2000 roku). Zapewne wiele osób pamięta, czy X zaśpiewał Y w roku 2001 czy 1998, ja jednak nie obciążam pamięci takimi drobiazgami (a niestety, z samych 1990s dałoby się ułożyć osobny plebiscycik). Ostatecznie po przejrzeniu danych iluś tam piosenek (i odsłuchaniu niektórych, bo przecież tytuł niekoniecznie mi coś mówi) padło na 50, i wcale nie było tak że zagłosowałem na wszystkie bez wyjątku. Przy wszystkich wcieleniach Kazika nawet mi się nie chciało sprawdzać roczników… 

Adele, Alicia Keys, Amy McDonald, Amy Winehouse, Arctic Monkeys, Basia Stępniak-Wilk, Brainstorm, Brodka, Chemical Brothers, Coldplay, Daft Punk, Dave Matthews Band, Dido, Duffy, Evanescence, Florence And The Machine, Franz Ferdinand, Gnarls Barkley, Gorillaz, Green Day, Happysad, Hey, Hurt, James Blunt, Kaiser Chiefs, Katie Melua, Kayah, Killers, Lao Che, Janerka, Moby, Outkast, PJ Harvey, R.E.M., Raz Dwa Trzy, Reamonn, Robbie Williams z Nicole Kidman, Royksopp, Stereophonics, Strachy na Lachy, Tori Amos, White Stripes.. Sam tę listę uważam za niekompletną, ale tak to jest jak się wybiera a la carte, a nie podsuwa własne propozycje, niektórych wykonawców zabrakło w ogóle, niektórzy mieli akurat zupełnie nieprzekonujące kawałki (tytuły możecie zgadywać, albo nie). 

A na do widzenia zagramy kawałek, który w moim głosowaniu już się pojawiał po prostu. Adelo, prosimy.

Top, ale czego?

Koniec roku zbliża się nieubłaganie,tylko patrzeć jak rozpocznie się tradycyjne coroczne głosowanie na Trójkowy Top Wszech Czasów, tylekroć już wzmiankowany na blogu. Uważni czytelnicy może nawet pamiętają, że ostatnio Top prawie że manifestacyjnie olałem, co to będzie w tym roku? Pewne zmęczenie materiału wyczuwam, bo i ze „sportowego” punktu widzenia wkradła się nuda, wciąż te same kawałki jak w Rejsie, nawet jeśli tu czy tam się coś zmieni („z piątego na siódme” brzmi jak „na Bugu we Włodawie przybyło pięć”).

Prowadziliśmy sobie czasem różne dyskusje, że przydałoby się coś w tym Topie zmienić, żeby go urozmaicić (wolno prowadzić niewiążące dyskusje, format określą i tak redaktorzy), prowadziłem sobie i ja prywatne rozmyślania. I tak jakoś zupełnie niedawno uświadomiłem sobie że czas leci jak szalony, i mamy już oto co najmniej siedemnasty rok bieżącego stulecia. I tak ciągnąc tę myśl uświadomiłem sobie, że puszczałem przecież wiele zacnych kawałków, które niewątpliwie powstały już w tym stuleciu (nawet zacząłem sobie notować na pulpicie…). I wtedy już całkiem gotowa była myśl, że fajnym pomysłem byłoby głosowanie na najlepsze piosenki XXI wieku. 

Ciekawe, czy ktoś takie głosowanie już robi.

Zamiast Topu

Być może niektórzy zwrócili uwagę, że nie pisałem nic o Trójkowym Topie Wszech Czasów. Powody ku temu istotne były: sytuacja w stacji jest na tyle nieciekawa, że z jednej strony maleje zapał do słuchania z powodu niepewności co do kierunku dalszych zmian, a z drugiej – z powodu nieustającej akcji protestacyjnych bardziej zaangażowanych słuchaczy, objawiających się jak nie dopisywaniem gdzie się da frazy #kogoniesłychać, to głosowaniem na Chłopców z Placu Broni (w Polskim Topie ten trolling dał zdaje się nawet niezłe efekty). Jeżeli do tego dodamy, że znów głosów każdy miał sto…

No i tak się to wszystko potoczyło, że w efekcie nie zagłosowałem (a w Nowy Rok nie słuchałem). Zamiast informacji na ten temat wrzucę więc aktualne (nie mam pewności czy będą następne), grudniowe wydanie Listy Porannikowej.

DMX – Ain’t No Sunshine
Leo Moracchioli – Last Christmas
Urban Country – Gonna Need a Grave
Dżem – Wehikuł czasu (akustycznie)
Derek&Dominos – Layla
Jain – Makeba
Krystyna Prońko – Psalm stojących w kolejce
Ron Goodwin – Where Eagles Dare Theme
The Adolescents – Alone Against The World
Maanam – Raz Dwa Raz Dwa
Little Eva – Locomotion
Przemysław Gintrowski – Odpowiedź
Bez Jacka – Saskia
Kabaret Dudek – Ucz się Jasiu
Jacek Kaczmarski – Nie lubię
Shakespeare’s Sisters – Hello
Big Cyc – Orgazm
Billie Holliday – All or nothing at all
George Michael – One More Try
Status Quo – In The Army Now
Blues Brothers – Everybody Needs Somebody
Bob Dylan – Like a Rolling Stone

George Michael, Status Quo i Blues Brothers pro memoriam (ostatni dla Carrie Fisher oczywiście), Big Cyc z okazji Dnia Orgazmu… a na dobranoc zagramy – żeby nie było – z Trójkowego Topu. Zwycięzca notowania z 1 stycznia 2017, czyli – fanfary! – Bohemian Rhapsody

Był sobie Top

Jak to zwykle bywa, rzeczy mają swój finał. Kolejne wydanie Trójkowego Topu Wszech Czasów oficjalny finał znalazło 1 stycznia przed 22.00 przy dźwiękach gitary Marka Knopflera (tu proszę poudawać zaskoczenie). Śledziłem przez większość dnia, na szczęście noworoczny piątek niczego od człowieka nie wymaga.

W toku audycji odnotowywałem sobie w Excelu, jak tam sobie radzą moi wybrańcy. Można rzec: całkiem nieźle im poszło, w sumie 29 znalazło się w czołowej setce (bo i dziwnym byłoby, gdyby się nie znaleźli). W okolicach dwóch trzecich zorientowałem się – zerknąwszy na notowanie z zeszłego roku – że właściwie niewiele się już zmieni, nawet oficjalnie skomentowałem, że teraz już nie czekamy co będzie tylko kiedy (nawet sobie krzyżyki zrobiłem co powinno być jeszcze i 100% celności miałem). Skład pierwszej dziesiątki nie zmienił się względem ubiegłego roku, a jedynie kolejność… (jedynym miłym zaskoczeniem było, że Bohemian Rhapsody wróciło na podium, Bismillah!)

Znacznie ciekawsze okazało się kilka dni później zagłębienie się w kompletne wyniki (linka teraz nie znajdę, bo mam wielkiego PDFa ściągniętego na dysk). W sumie 8 moich głosów nie wystarczyło na dopchnięcie utworów nawet do czołowego tysiąca (na 1503 sztuki w sumie). Mam taką dziką myśl, żeby w przyszłym roku zagłosować na sporą partię utworów z najniższych pozycji (w ostatniej setce bez trudu coś znajdę), ale jednak zaczekam do momentu, kiedy będzie znany format głosowania.

Bawiło mnie za to spostrzeżenie, że nawet jeśli wybierałem dobrze wykonawcę, to już z utworem bywało gorzej. Doliczyłem się dwunastu pozycji, które mogłem zastąpić innymi kawałkami tego samego wykonawcy, i byłbym w Top100. Cóż… w przypadku Lennona czy The Police było to jak najbardziej zamierzone 😉

Wypada zakończyć jakąś muzyką – puszczę na dobranoc piosenkę, która wśród moich wybrańców wyróżniła się zajęciem najniższej, 1375 pozycji

Sto… procent wkurzenia na redakcję

Jakoś mnie tak naszło popołudniowo-wieczorową porą, by spełnić doroczny patriotyczny obowiązek i oddać głos w tradycyjnym Topie Wszech Czasów. Wymyśliłem sobie, że w tym roku zrobię lekkie (nieprzesadne) wietrzenie wśród faworytów i blockbusterów. Wlazłem na listę do głosowania i zacząłem odhaczać różne fajne kawałki, z pewną taką wewnętrzną dumą i poczuciem wyższości uśmiechając się na widok niektórych Sztandarowych Kawałków, kiedy scrollowałem koło nich bez reakcji. I tak sobie zaznaczałem po trochu, zastanawiając się ile jeszcze mi wolnych miejsc zostało z tradycyjnej pięćdziesiątki… i sobie pomyślałem, że spore oszczędności uczyniłem skoro jeszcze mam możliwość wybierania… aż w końcu zerknąłem na licznik na samym dole i wówczas zakląłem szpetnie po trzykroć (stokroć nazbyt szpetnie).

Utworów do wyboru było nie pięćdziesiąt, tylko sto, a ja byłem w dwóch trzecich. Potem już uzupełniałem z pewnym takim bólem serca, aż w końcu setka się zapełniła. Skoro dotarliśmy wszyscy (piszący i czytający) aż do tego miejsca, to dopełnię nie tak znowu ugruntowanej tradycji i zasypię teraz internet całą setką wybranych kawałków. A przynajmniej tytułów i wykonawców.

Adele – Rolling In The Deep
Amy McDonald – This Is The Life
Amy Winehouse – Back to Black
The Animals – Don’t Let Me Be Misunderstood
Archive – Bullets
Aretha Franklin – Respect
The Beatles – Eleanor Rigby
Belinda Carlisle – Heaven Is The Place On Earth
Beverly Craven Promise Me
Bobby McFerrin – Don’t Worry Be Happy
Bruce Springsteen – The River
Camel Stationary Traveller
The Clash – Guns Of Brixton
The Cranberries – Zombie
Czesław Niemen – Dziwny Jest Ten Świat
David Bowie – The Man Who Sold The World
Deep Purple – Smoke On The Water
Derek &The Dominoes – Layla
Dido – Here With Me
Dire Straits – Brothers In Arms
Dire Straits – Sultans Of Swings
Dire Straits – Telegraph Road
The Doors – Light My Fire
The Doors – Riders On The Storm
The Eagles – Hotel California
Eurythmics – Sweet Dreams
Franz Ferdinand – Take Me Out
Gary Moore – Still Got The Blues
Gerry Rafferty – Baker Street
Goran Bregovic – Kalasnikov
Gorillaz – Feel Good Inc
Guns’N’Roses – November Rain
Hey – Teksański
Jimi Hendrix – Hey Joe
Joan Jett & The Blackhearts – I Love Rock’n’Roll
Joe Dassin – Et Si Tu N’Existe Pas
John Lee Hooker – Boom Boom
John Lennon – Jealous Guy
Jon&Vangelis – Friends of Mr.Cairo
Kate Bush – Running Up That Hill
Kate Bush – Wuthering Heights
The Killers – Somebody Told Me
King Crimson – Epitaph
Klaus Mittfoch – Jezu Jak Się Cieszę
Kobranocka – Kocham Cię Jak Irlandię
Led Zeppelin – Stairway To Heaven
Leonard Cohen – Hallelujah
Lou Reed – Perfect Day
Louis Armstrong – What A Wonderful World
Lynyrd Skynyrd – Sweet Home Alabama
Maanam – Krakowski Spleen
Madness – Our House
Manu Chao – Bongo Bong
Marek Grechuta – Korowód
Marillion – Kayleigh
Martyna Jakubowicz – W Domach Z Betonu Nie Ma Wolnej Miłości
Mecano – Hijo De La Luna
Men At Work – Down Under
Metallica – Master Of Puppets
Michael Jackson – Billie Jean
Midnight Oil – Beds Are Burning
Nat King Cole – When I Fall In Love
Neil Diamond – Girl You’ll Be A Woman Soon
Nick Cave&Kylie Minogue – Where The Wild Roses Grow
No Doubt – Don’t Speak
Obywatel GC – Nie Pytaj O Polskę
Obywatel GC – Tak Tak To Ja
Omega – Gyongyhaju Lany
Pet Shop Boys – It’s A Sin
Peter Gabriel&Kate Bush – Don’t Give Up
Pink Floyd – Hey You
Pink Floyd – High Hopes
The Police – Every Little Thing She Does Is Magic
Procol Harum – A Whiter Shade Of Pale
Queen – Bicycle Race
Queen – Bohemian Rhapsody
Queen – Innuendo
Queen – Killer Queen
R.E.M. – Imitation Of Life
R.E.M. – Losing My Religion
Ray Charles – Georgia On My Mind
Raz Dwa Trzy – Trudno Nie Wierzyć W Nic
Reamonn – Supergirl
Republika – Biała Flaga
Republika – Odchodząc
Rolling Stones – Sympathy For The Devil
Sade – Smooth Operator
Santana – Black Magic Woman
Simon And Garfunkel – Bridge Over Troubled Water
Simon And Garfunkel – Sound Of Silence
Snowy White – Bird Of Paradise
Sting – Englishman In New York
Sting – Moon Over Bourbon Street
Stranglers – Always The Sun
Sztywny Pal Azji – Wieża Radości Wieża Samotności
Tanita Tikaram – Twist In My Sobriety
U2&Luciano Pavarotti – Miss Sarajevo
Us3 – Cantaloop
Vangelis – Chariots Of Fire
Wishbone Ash – Persephone

Uff. Możecie – w ramach zagadki, konkursu czy czegoś tam, jedyną nagrodą sława mołojecka – zgadywać które kawałki znalazły się na liście w ramach upychania do setki (choć dla dwóch w ostatniej chwili robiłem miejsce). Ci, którzy nie śledzą mojego fejsa, mogą dodatkowo zgadywać, który kawałek jest największym zaskoczeniem dla mnie samego – bo zupełnie bez uprzedzenia znalazł się w czołowej pięćdziesiątce 😉

Wkurzenie było lekkie i przechodzi.

A imię jego trzydzieści i trzy, czyli Polski Top

Kiedy pół roku temu wybierałem utwory w głosowaniu na Trójkowy Top Wszech Czasów, jedną z myśli jakie mi wtedy towarzyszyły była „polskie piosenki są takie miłe i kochane, ale dla nich przeznaczony jest Polski Top”, który w ramach nowej świeckiej tradycji odbywa się wiosną – na święto majowe. No i tyle co przypomniano mi o jego istnieniu…

Wskoczyłem więc szybko na stronę Trójki, zatarłem ręce z myślą „to sobie pogłosujemy”. Pierwsza myśl była taka, żeby przy najbardziej poważanych wykonawcach pofolgować sobie i wybierać je całymi garściami. Bardzo szybko się okazało, że 33 miejsca na wiele nie wystarczą. Nastąpiła chwila rozterki – i zmiana koncepcji, każdy wykonawca dostał jedno jedyne miejsce (to przy „zwykłym” Topie nie byłem tak rygorystyczny). Potem trochę tradycyjnego hamletyzowania, odrzucania zbyt sztampowych wyborów… w końcu lista się domknęła, niczym walizka upychana kolanem. Znajdziemy na niej i Klasyków, i Piosenki Z Najlepszych Lat (ze szczególnym uwzględnieniem poetów śpiewanych i śpiewających), i różne dziwa z których nie zamierzam się tłumaczyć. Voila:

Antonina Krzysztoń – „Perłowa łódź”
Aya RL – „Skóra”
Big Cyc – „Berlin Zachodni”
Blenders – „Ciągnik”
Breakout – „Gdybyś kochał, hej!”
Czesław Niemen – „Dziwny jest ten świat”
Daab – „W moim ogrodzie”
De Press – „Bo jo cie kochom”
Formacja Nieżywych Schabuff – „Klub Wesołego Szampana”
Grzegorz z Ciechowa – „Piejo kury piejo”
Hey – „Muka!”
Hurt – „Załoga G”
Klaus Mitfoch – „Jezu jak się cieszę”
Kobranocka – „Kocham cię jak Irlandię”
Kowalski – „Marian”
Kult – „Polska”
Lao Che – „Hiszpan”
Lech Janerka – „Paragwaj”
Maanam – „Krakowski spleen”
Marek Grechuta – „Korowód”
Martyna Jakubowicz – „W domach z betonu nie ma wolnej miłości”
Obywatel GC – „Nie pytaj o Polskę”
Orkiestra Na Zdrowie i Jacek Kleyff – „Nocnoautobusowa”
Pogodno – „Orkiestra”
Raz Dwa Trzy – „Trudno nie wierzyć w nic”
Republika – „Biała flaga”
Rezerwat – „Zaopiekuj się mną”
Robert Kasprzycki – „Niebo do wynajęcia”
Ryszard Sygitowicz – „Cavalcado”
Sztywny Pal Azji – „Wieża radości, wieża samotności”
Tadeusz Woźniak – „Zegarmistrz światła”
Varius Manx – „Zanim zrozumiesz”
Wolna Grupa Bukowina – „Sielanka o domu” 

Siódemka z głosowania globalnego nie została w całości powtórzona – bo nie.

To jest to!

To było… jakoś w zeszłym miesiącu, w paskudny poranek, wyjechaliśmy z opóźnieniem, chyba musiałem jakiś niesympatyczny śnieżek czy szronek zgarnąć z szyby. Zostawiłem Juniora pod szkołą, pojechałem w swoją stronę, sięgnąłem do przycisku włączającego radioodbiornik w samochodzie. „Piątek”, pomyślałem, „ciekawe co dziś wymyśli Wojtek Mann” (jakoś tak redaktorów Trójki traktowało się jak znajomych czy członków rodziny prawie, mówiąc im na odległość per Niedźwiedź czy Kuba, a w sumie mieliśmy tam tylko jedną koleżankę kuzynki). Włączyłem.

Postawiło mnie na równe nogi (użyjmy tym razem tej metafory). Nie trafiłem na początek utworu, tylko bliżej końca, ale jechałem z jednym wielkim zachwytem na buzi. Przy najbliższych światłach pospieszenie wystukałem hurraoptymistyczny status na fejsa o cudownych dęciakach, dzień już był „zrobiony” („go ahead, make my day”). Po przyjeździe do pracy natychmiast sprawdzałem, czy już podano dzisiejszą plejlistę… w końcu pojawiło się, znalazłem wykonawcę i przez najbliższe dwie godziny puszczałem jeden koncert za drugim.

Ladies and gentlemen, presenting Preservation Hall Jazz Band – That’s it! W sam raz na końcówkę Świąt.

Adela mówi Yes

Sobie dla pamięci.
Znajomym dla porównania.
Melancholikom dla rozrywki.
Wszystkim dla posłuchania dobrej muzyki, być może ciut innej niż zazwyczaj. 
Wrzucam pełną listę utworów, na które oddałem głos w tegorocznym Trójkowym Topie Wszech Czasów. 

Adele – SET FIRE TO THE RAIN 
Alan Price – O LUCKY MAN! 
Beverley Craven – PROMISE ME 
Bill Withers – AIN’T NO SUNSHINE 
Bruce Springsteen – THE RIVER 
Camel – STATIONARY TRAVELLER 
Clash, The – GUNS OF BRIXTON 
Cranberries, The – ZOMBIE 
Czesław Niemen – DZIWNY JEST TEN ŚWIAT 
Dave Brubeck Quartet – TAKE FIVE 
David Bowie – SPACE ODDITY 
Derek And The Dominos – LAYLA 
Dido – HERE WITH ME 
Dire Straits – BROTHERS IN ARMS 
Doors, The – RIDERS ON THE STORM 
Gerry Rafferty – BAKER STREET 
Guns N’ Roses – NOVEMBER RAIN 
Janis Joplin – PIECE OF MY HEART 
Jimi Hendrix Experience – HEY JOE 
John Lennon – IMAGINE 
Jon And Vangelis – THE FRIENDS OF MR. CAIRO 
Kate Bush – WUTHERING HEIGHTS 
King Crimson – EPITAPH 
King Crimson – STARLESS 
Klaus Mitffoch – JEZU, JAK SIĘ CIESZĘ 
Kult – DO ANI 
Led Zeppelin – STAIRWAY TO HEAVEN 
Lou Reed – PERFECT DAY 
Louis Armstrong – WHAT A WONDERFUL WORLD 
Maanam – KRAKOWSKI SPLEEN 
Marek Grechuta – KOROWÓD 
Marillion – KAYLEIGH 
Marillion – THIS IS THE 21ST CENTURY 
Obywatel G.C. – TAK … TAK… TO JA 
Omega – GYÖNGYHAJÚ LÁNY (DZIEWCZYNA O PERŁOWYCH WŁOSACH) 
Peter Gabriel & Kate Bush – DON’T GIVE UP 
Pink Floyd – HIGH HOPES 
Pink Floyd – SHINE ON YOU CRAZY DIAMOND 
Queen – BOHEMIAN RHAPSODY 
R.E.M. – IMITATION OF LIFE 
R.E.M. – LOSING MY RELIGION 
Republika – BIAŁA FLAGA 
Rolling Stones, The – SYMPATHY FOR THE DEVIL 
Simon And Garfunkel – THE SOUND OF SILENCE 
Soul Asylum – RUNAWAY TRAIN 
Steppenwolf – BORN TO BE WILD 
Sting – ENGLISHMAN IN NEW YORK 
Vangelis – CHARIOTS OF FIRE 
Wishbone Ash – PERSEPHONE 
Yes – CLOSE TO THE EDGE 

Kolejność taka jak na liście propozycji Trójki. Kryteria doboru… niejasne, kilka utworów to wynik umowy (m.in. drugi King Crimson, drugi Marillion, może Yes i Wishbone Ash), w eklektyczny sposób łączyłem to co lubię z tym co wydaje mi się wyróżniająco dobrą muzyką. 

A jeśli komuś mało, to jeszcze poczekalnia, czyli druga pięćdziesiątka:
Adiemus & Karl Jenkins – ADIEMUS
Animals, The – HOUSE OF THE RISING SUN
Archive – BULLETS
Aya RL – SKÓRA
Beatles, The – ELEANOR RIGBY 
Beatles, The – STRAWBERRY FIELDS FOREVER 
Bobby McFerrin – DON’T WORRY, BE HAPPY 
Deep Purple – CHILD IN TIME 
Deep Purple – SMOKE ON THE WATER 
Dire Straits – SULTANS OF SWING 
Dire Straits – TELEGRAPH ROAD 
Doors, The – LIGHT MY FIRE 
Eagles – HOTEL CALIFORNIA 
Franz Ferdinand – TAKE ME OUT 
Gary Moore – STILL GOT THE BLUES 
Goran Bregović – KALASNJIKOV 
Gorillaz – FEEL GOOD INC. 
Kate Bush – RUNNING UP THAT HILL
Leonard Cohen – HALLELUJAH 
Lovin’ Spoonful, The – SUMMER IN THE CITY 
Manu Chao – BONGO BONG 
Martyna Jakubowicz – W DOMACH Z BETONU NIE MA WOLNEJ MIŁOŚCI 
Mecano – HIJO DE LA LUNA 
Metallica – MASTER OF PUPPETS 
Metallica – NOTHING ELSE MATTERS 
Michael Jackson – BILLIE JEAN 
Monty Python – ALWAYS LOOK ON THE BRIGHT SIDE OF LIFE 
Nat King Cole – WHEN I FALL IN LOVE 
Neil Diamond – GIRL, YOU’LL BE A WOMAN SOON 
Nick Cave & Kylie Minogue – WHERE THE WILD ROSES GROW 
Nirvana – SMELLS LIKE TEEN SPIRIT 
No Doubt – DON’T SPEAK 
Obywatel G.C. – NIE PYTAJ O POLSKĘ 
Pet Shop Boys – IT’S A SIN 
Pink Floyd – ANOTHER BRICK IN THE WALL PART II 
Pink Floyd – HEY YOU 
Police, The – EVERY BREATH YOU TAKE 
Procol Harum – A WHITER SHADE OF PALE 
Queen – BICYCLE RACE 
Queen – INNUENDO 
Queen – KILLER QUEEN 
R.E.M. – DRIVE 
R.E.M. – EVERYBODY HURTS 
Rolling Stones, The – ANGIE 
Santana – BLACK MAGIC WOMAN 
Simon And Garfunkel – BRIDGE OVER TROUBLED WATER 
Sting – FRAGILE 
Sting – MOON OVER BOURBON STREET 
Sztywny Pal Azji – WIEŻA RADOŚCI, WIEŻA SAMOTNOŚCI 
Us3 – CANTALOOP

Znaleźć na jutubie czy w guglu każdy już musi sam.

Adiemus, czyli orbitowanie bez cukru

Och, jak to było dawno temu… ale wciąż pamiętam, jak Niedźwiedź coś tam sobie gadał o nowościach, po czym puścił. To było jak uderzenie obuchem, coś, na co byłem kompletnie nieprzygotowany. Gorączkowo notowałem na karteluszku (wtedy nie można było sprawdzić na stronie co było grane – patrz: to było dawno temu), żeby móc zacząć poszukiwać tej płyty, nawet nie pamiętam, czy Karla Jenkinsa zapisałem przez K czy przez C. 

Pamiętam, że w Empiku długo tego szukałem, a kiedy w końcu znalazłem, przeżyłem kolejne uderzenie obuchem. Tym razem na widok ceny, jeśli mnie pamięć nie zawodzi płyta Cantata mundi (CD) została wyceniona na ponad 60 zł (jakieś 15 lat temu). I jakkolwiek czar usłyszanego utworu działał, to uznałem, że to nazbyt wielkie wyrzeczenie (nie, płyty jednak nie spiraciłem), zwłaszcza że miałem w pamięci parę takich albumów, które kupowałem na podstawie jednego fascynującego utworu, a reszty nie byłem w stanie słuchać (np. Dead Man Neila Younga); odsłuchanie innych utworów też nie było zresztą aż tak cudownym przeżyciem. Rzeczywistość gryzie.

Powróciłem do Jenkinsa dopiero w czasach Youtube. Największym problemem przy mojej słabej pamięci do detali, było na początek przypomnienie sobie, której piosenki mam szukać, a zgodnie z prawem Murphy’ego oczywiście ta właściwa albo nie wydawała się prawdopodobna (kiedy patrzyłem na nazwy) albo nie chciała się znaleźć. Miało to jednak tę dobrą stronę, że dzięki temu poszerzyłem swoją znajomość twórczości Jenkinsa, i mogłem się powsłuchiwać w Miriam Stockley wyśpiewującą KayamaAdiemus (to z poprzedniej płyty Songs of Sanctuary) czy Song of the Trinity. Co się odwlecze, to nie uciecze – w końcu nadeszła pora na Song of the Spirit, nie mówcie że nie byliście uprzedzani.

PS. Kiedy byłem młody… był sobie taki film Reality bites, przetłumaczony na polski jako Orbitowanie bez cukru (do dziś nie wiem, czy to zamierzona kryptoreklama, czy zwykły odlot).