Nie słucham dziś Trójkowego Topu. Nie słucham, bo równie dobrze można spędzić 12h z Youtube, puszczając sobie co lepsze kawałki, choćby i z plejlisty Topu, a ze „sportowego” punktu widzenia szanse na jakieś zaskoczenia są niewielkie; bardziej jest to potencjalnie zabawa dla miłośników hazardu, w obstawianie które dokładnie miejsce zajmie jakaś piosenka, z Top10 jak i zwłaszcza spoza. W sumie gdyby nie znajomi na Twitterze, to może bym nawet całkiem zapomniał…
Ale skoro już mi przypomniano, to zabrałem się za pracowite odsłuchiwanie dwóch piosenek, z których jedna w Topie będzie wysoko, a druga może wcale (nawet nie głosowałem, więc nie wiem czy była na liście kandydatów), przy czym pierwsza jest czasem nazywana niemal kopią drugiej. Wsłuchuję się więc i porównuję…
Od razu powiem: nie badam każdej nutki, nie będę też udawał muzykologa. Podobieństwo fragmentów jest bardzo wyraźne, ale czasem od podobieństw ważniejsze są różnice. Obie piosenki zasadniczo są oparte na klasycznym schemacie zwrotka/zwrotka/interludium/zwrotka, w obu mamy wiodącego gitarzystę/wokalistę z towarzyszeniem klawiszy/syntezatorów. O ile jednak gitara Snowy White’a brzmi bez zarzutu, to towarzyszące jej klawisze są bardzo… zwyczajne, równie dobrze mogłyby się znaleźć na przeciętnym albumie popowym. Co gorsza, interludium z solówką gitarową powoduje rozjechanie się klimatu w drugiej części utworu, nie pomaga też finałowe pójście w full rock solówkę. Knopfler zaś nie dość że ma do dyspozycji o klasę lepsze brzmienie klawiszy, to perfekcyjnie kontroluje harmonię pomiędzy instrumentami, przez co możemy się w utworze zanurzyć. Do tego dochodzi jeszcze różnica tekstów – u Snowy White’a to banalne westchnienie liryczne, u Knopflera bardziej wyrafinowany song antywojenny…
Każdemu zostawiam do decyzji, co woli: Bird of Paradise Snowy White’a czy Brothers in Arms Dire Straits.