Samotny naprzeciw ekranu

Miałem taki dzień względnie niedawno, że z jednej strony miałem trochę luzu, a z drugiej nastrój pod psem. I kiedy samochód właściwie prawie sam mnie zawiódł w okolice centrum handlowego z licznymi salami kinowymi – skręciłem, zaparkowałem, wszedłem do środka. Tyle co otwarli, maszyna do popcornu nawet nie zdążyła się rozgrzać (nie żebym miał zamiar skorzystać). Zerknąłem na rozkład seansów – zachwalany Mad Max miał być dopiero za pół godziny czy nawet później, skorzystałem więc z tego, co było od razu. Kupiłem bilet, wszedłem na salę, wspiąłem się do najwyższego rzędu, siadłem na środku – miałem cały ekran dla siebie. 

Na ekranie pojawiła się banda superbohaterów robiąca superrozpierduchę w rozmaitych sceneriach i choreografiach. Było to przyjemne dla oka, ale bez efektu wow, poszczególne sceny zapominało się niemal w chwilę po cięciu montażowym. Najbardziej efektowna scena (wcześniej widziana w trailerach) okazała się być pewnym źródłem rozczarowania, kiedy okazało się, że monstrualny robot wspinający się po ścianie wieżowca to nie Ultron, tylko Ironman w specjalnym anty-Hulkowym zestawie (swoją drogą widziałem też reklamę zabawek, które pozwalały łączyć ze sobą fragmenty transformersów, avengersów i… dinozaurów). Frapujący był głos Ultrona w kreacji Adama Ferencego – pomyśleć, że tak wiele dobrego słyszałem o oryginalnej wersji z udziałem Jamesa Spadera, ale raczej nie pójdę jeszcze raz, żeby porównać.

Maszyna do popcornu rozgrzała się wkrótce, bo jeszcze w trakcie reklam na salę wśliznęła się kobieta z wielkim pudłem przed sobą. Siadła w oddali, więc tego popcornu nie słyszałem – a poza tym dzięki temu każdemu z nas wydawało się, że ma ekran wyłącznie dla siebie. 

Dla ministra…

 

Junior znów rozwiązuje krzyżówkę, tym razem w domu. Tu dostaje podpowiedź, tam sam bez trudu wymyśla, jakoś to idzie. Biedzi się dobrą chwilę nad czteroliterowym słowem pionowo (krzyżówka panoramiczna, więc nie powiem ile pionowo), opis: „DLA MINISTRA”. Myśli, myśli, w końcu proponuje:

– CELA.

Wszystkim jakoś zrobiło się weselej.

a mówią, że kościół tylko ogłupia

Podczas wizyty u Babci i Dziadka z okazji Dnia Babci i Dnia Dziadka, Junior oddaje się rozwiązywaniu krzyżówki (nie bez pomocy wszystkich dokoła) znalezionej w gazecie z programem (szukał jej w tym celu). Jedne hasła idą mu lepiej, inne gorzej, natrafia na hasło „część długu” –  zanim ktokolwiek zdąży zapytać choćby ile to ma mieć liter, wypala radośnie „rata!”.

Ojciec zaczyna się w duchu zastanawiać, skąd dokładnie u Juniora taka wiedza. Nie wyklucza że gdzieś przeczytał (choćby w innej krzyżówce…), przypomina sobie także, że już w pierwszej klasie podstawa programowa obejmowała pojęcie długu, może przy okazji pojawiła się terminologia szczegółówa, a może temat był rozwijany, w każdym razie o żadnej lekcji z panią z banku jeszcze nie słyszał…

Domysły zdają się jednak psu na budę, gdyż po chwiliJunior postanawia wyjaśnić źródło swojej wiedzy i tłumaczy:
– Bo ksiądz raz za razem powtarza w ogłoszeniach, że wciąż jest do spłacenia dług za remont dachu kościoła i że w tym tygodniu przypada do zapłaty kolejna rata… 

Postanowienie noworoczne

Na Nowy Rok Junior postanowił sobie, że dotrwa z Rodzicami do jego rozpoczęcia. Zostało mu nieco ponad trzy i pół godziny, zobaczymy jak to pójdzie. Balony już nadmuchane i popodbijane, teraz zdaje się (po kąpieli) przyjdzie pora na serpentyny.

Ojciec jeszcze nie wie jak to wszystko wytrzyma, rozważa użycie płyty z jakimś adekwatnym filmem (na stacje telewizyjne ciężko w tym względzie liczyć), w ramach desperacji może zniesie z dołu komputer z grami (z laptopa nie wszystko pójdzie) i podłączy do telewizora. Tęsknie spogląda na szafkę z winem…

Na wypadek gdyby nie było okazji, to Ojciec w imieniu własnym, Juniora i całej Reszty życzy wszystkim wszystkiego dobrego w Roku Pańskim 2015 (czy jak tam kto liczy).

Schować się

Świąteczne popołudnie (a może już wieczór?). Po napchaniu się ciastem Junior gra z Kuzynem w chowanego. Szukający siada na krześle pod oknem, plecami do pokoju, i liczy do trzydziestu z zamkniętymi oczami, drugi próbuje wymyślić w ograniczonej mimo wszystko przestrzeni domu jakąś kryjówkę dla metra i czterdziestu centymetrów żwawego dzieciaka (plus minus, są w podobnych gabarytach). 

Zgromadzona przy stole Reszta Rodziny obserwuje to z uśmiechami, patrząc na braki techniczne (zwłaszcza ilość dźwięków wydawanych przy próbach ukrywania się) i koncepcyjne. W pewnej chwili Kuzyn postanawia się – nawet dość sprytnie – władować pod fotel stojący pod oknem. Przemieszcza się do niego dość cicho, przypada do ziemi, po czym nagle słychać ujawniający wszystko krzyk:
– Ale Junior ma nie otwierać oczu!

Reszta Rodziny przy stole pracowicie dławi śmiech. 

Ppppp…

Skręcamy sobie z uliczki w Vojanove sady. Zagłębiamy się w nie rozkoszując się ciszą (przynajmniej Rodzice), spoglądamy sobie na sadzawki, drzewa owocowe… Docieramy do końca, stwierdzając zupełnie bez negatywnych emocji, że wejście było tylko jedno (bo przez klasztor przejścia nie ma), ostrożnie mijamy snujące się pawie. 

Rzeczone ptaki prowokują Juniora do zabaw słownych. Podchodzi do Rodziców informując, że właśnie ułożył zdanie:
„Pawie płyną promem”
(poniekąd połączył ptactwo z wcześniej widzianymi statkami na Wełtawie) i zaprasza (zwłaszcza Matkę) do zabawy nad rozwijaniem tego zdania. Wspólnymi siłami zdanie zostaje rozwinięte do:
„Pawie płyną pięknym pielgrzymkowym promem popijając południowomorawską palawę*”

*winko, było dostępne w co najmniej niektórych winiarniach

Bliźniaki…

Zamiłowanie Juniora do spędzania czasu nad kalendarzem było już wspominane, choć teraz nie jest to już kalendarz „kartkowy” dzienny, tylko zwykły ścienny miesięczny. Postudiował go jednak (i to nie tylko tegoroczny) na tyle uważnie, by zastrzelić Ojca stwierdzeniem:
– Ojciec, a kwiecień i lipiec to są bliźniaki!

– ……..????

– Bo zaczynają się zawsze w ten sam dzień tygodnia?

(Istotnie, (30+31+30):7=13)

Mumerman

Ojciec pyta Juniora:
– Co tam rysujesz?
– Mumermana – pada odpowiedź.

Ojciec czuje się zaintrygowany, zaczyna dopytywać i doglądać. Junior siedzi nad zeszycikiem z zestawem naklejek ze Spidermana, który dostał jako szkolny prezent podchoinkowy. Niektóre z nich ponaklejał tu i tam, potem je naklejone obrysował.

– To gdzie jest ten cały Mumerman? – pyta Ojciec.
– Tu, obok Spidermana – odpowiada Junior. 
I pokazuje mniej więcej na taki obrazek:

Spiderman Mumerman wiki 

Znaczy, tego czarnego ochrzcił. 

Antyfutbol

Korzystając z dość ładnej listopadowej niedzieli, Ojciec wyciągnął Juniora na zajęcia ruchowe na dworze (a bo to panie normalne że w listopadzie nie leje i nie wieje?). Wzięliśmy piłkę, poszliśmy na łąkę. Porzucaliśmy, zaczęliśmy kopać.

W futbolu zwykle jest tak, że jeden ma piłkę i stara się z nią gdzieś dostać, a drugi mu przeszkadza. W skrócie można to ująć: ten z piłką ucieka, ten bez piłki goni. 

Cóż, utarte szlaki są nudne, więc Junior wymyślił, żeby Ojciec wziął piłkę i prowadząc ją, Juniora gonił. Ojcu kompletnie nie przychodziło do głowy, w jakiej sytuacji w futbolu takie coś jest możliwe, ale kto by się tam drobiazgami przejmował w zabawie z dzieckiem. W końcu byliśmy na łące, nie na boisku.

Królewskie życie

Junior zajmuje się stawianiem popołudniowego pasjansa (nie do końca jest miłośnikiem upałów, jak on biedak wakacje przetrwa, może mimo wszystko jakoś). Przekłada z zaangażowaniem to tu, to tam, aż w pewnej chwili zajmujący się obok swoimi sprawami Rodzice słyszą:

– Przełożymy tę kolumnę, zobaczymy jak ta dama będzie żyła z tym królem..