Przez lata był prawie nikim, co najwyżej „tym drugim Szwajcarem”, kiedy razem z Federerem wygrywali turniej olimpijski w Pekinie, wszyscy patrzyli na niego jako po prostu drugą rękę Rogera. Powoli piął się do góry, wygrywał pomniejsze turnieje, dawał się zapamiętać. W styczniu w Australii stoczył fantastyczny pojedynek z Djokoviciem, prowadząc już 6-1, 5-2, by w końcu po pięciu godzinach przegrać w piątym secie 10-12 (choć w całym meczu w gemach wyszli na równo).
Zawsze mnie zastanawiały jego personalia, jak na Szwajcara nietypowe. Dziś, patrząc jak znów walczy z Djokoviciem, tym razem w nowojorskim półfinale, aż zacząłem szukać czegoś na ten temat. I proszę: niby jego ojciec to Niemiec, ale z korzeniami gdzieś z polsko-czeskiego pogranicza, matka też jakieś słowiańskie konotacje posiada, jeden Bóg wie ile w nim pierwiastka czeskiego, a ile polskiego (a ile innych), w każdym razie umownie możemy go traktować prawie jako swojego.
Bekhendu Stanislas Wawrinka jeszcze nie gra jedną ręką tak pięknie jak Federer, ale Flushing Meadows i tak za nim szaleje, wspierając go przeciw Djokoviciowi. Tyle że Djokovic jest cyborgiem.
Notka opublikowana jest kopią notki ze slask.sport.pl.