Lubię odrobinę symetrii, więc relacjonując i przechowując dla potomności świętą łódzką wojnę na murach staram się dowalać raz jednym, raz drugim.
Teraz rozglądamy się za czymś na ŁKS, najlepiej świeżym.
Lubię odrobinę symetrii, więc relacjonując i przechowując dla potomności świętą łódzką wojnę na murach staram się dowalać raz jednym, raz drugim.
Teraz rozglądamy się za czymś na ŁKS, najlepiej świeżym.
Jednego dnia na Twitterze pokręcona dyskusja na przeróżne tematy, obejmująca między innymi wyjaśnianie czym jest mazurek i czym się różni od wróbla (między innymi tym że nie jest ciastem).
A dziś na Facebooku wita mnie kolejna odsłona Świętej Wojny Widzewa z ŁKS-em.
Aż się prosi o myśl, że wszyscy wszystkich szpiegują i wszyscy z wszystkich zrzynają.
Każdy wie, że łopatą nie można nikogo kopnąć, a jedynie można komuś łopatą przywalić. Kto więc stoi za wypisywaniem takich bezeceństw na murach miasta?
Teraz będzie pora na jakieś hasło z ełkaesiakami, jak się napatoczy 🙂
Miałem zamiar napisać zupełnie poważną notkę o zupełnie poważnych sprawach, ale zrobił się piątek wieczór – a w piątek, jak wiadomo, ludzie robią się niepoważni i tylko im zabawa w głowie, więc pisanie poważnej notki przełożę na inny dzień (poza tym muszę poskładać myśli, i zebrać ździebko materiałów).
A poza tym wpadło mi w oko parę świeżych hasełek z łódzkiej wojny muralowej i stwierdziłem, że to świetny moment żeby je zachować pro memoriam, zanim znikną w czeluściach dysku albo – co gorsza – w odmętach fejsa (na dysku jest jakaś szansa znaleźć).
Symetrycznie, po jednym w każdą stronę, możecie zająć którąś stronę, albo i nie, bo po co. Weekend idzie.
Blog bywa miejscem na wszystko: na przemyślenia poważne i na śmieszne drobnostki, na zdjęcia własne i ciekawostki wygrzebane, na każdą z tych rzeczy można byłoby mieć konto w osobnym serwisie (fejs, twitter, insta, tumblr, pinterest, cokolwiek…), tylko po co? Na Bloksie przynajmniej z trudem, ale da się coś odnaleźć…
Założyłem na początku roku na blogu specjalny tag „łódzka wojna”, z myślą żeby wrzucać legendarne łódzkie napisy na murach, tworzone w ramach wojenki widzewiacko-ełkaesiackiej. Na razie – z 1001 powodów – nie wyszedłem poza punkt startu (choć gdzieś nawet mam zapisane jakieś linki to zbiorków fotek…), ale dziś w którymś serwisie aż zakwiczałem z uciechy, i uznałem że to jest Ten Moment, kiedy projekt zrobi kroczek.
Szarlatan Zięba, znany altmedowiec i ekspert od rzekomych spisków firm farmaceutycznych, jest postacią… aktualną, zatem i napis musiał zostać stworzony niedawno. Dobrze widzieć, że duch w narodzie nie ginie.
To nic nowego co do zasady, ta „wojna” na wymyślone napisy trwa od dawna. Ale dziś na widok napisu, którego dotąd nie widziałem, parsknąłem śmiechem i postanowiłem sobie go zanotować pro memoriam. Może kiedyś znajdę stronę/serwis, gdzie te cuda archiwizuje się w pełnym wyborze, a na razie – tak myślę – początek małego prywatnego archiwum. Wszelkie prawa do zdjęć i napisów oczywiście zastrzeżone dla twórców (na FB znalazłem).
moje zdziwienia budapeszteńskie
Thoughts about motorsport (and maybe other stuff . . .)
Czasem coś usłyszę, czasem sobie coś pomyślę, czasem coś z tego tu zdążę zapisać, czasem nawet poprawnie...
Blog Rafała Steca
Archiwum kiepsko uczesanych zapisków z 11 lat na Bloksie.
Barrister, Blogger and Sunday Times No.1 Bestselling Author
Blog adwokat Agnieszki Swaczyny o prawie w rodzinie
Infomacje ze świata archeologii