Mocne kobiety z wykopem

Dziś będzie rokendrolowo. Kawałków z wykopem jest około mnóstwo, ale nietrudno zauważyć, że dominują w nich mężczyźni, dlatego dziś (choć Dzień Kobiet za tydzień z okładem) zrobimy sobie kącik w którym to ładniejsza z punktu widzenia heteryka płeć będzie dawać czadu.

Zaczniemy od Joan Jett. Spośród wielu kawałków, w których daje czadu, wybieram ten, w którym tak znakomicie prowadzony jest rytm (już niejeden raz zdradzałem się z małą fiksacją na tym punkcie, może powinienem dodać sobie tag”rytm”?) No i tytuł bardzo adekwatny do rokendrolowej notki – I love rock’n’roll.

Janis Joplin nikomu przedstawiać nie trzeba, I presume, zostaje tylko kwestia wyboru utworu. Każdy ma swoje preferencje, ja bardzo lubię czad, który daje w Piece of my heart w towarzystwie Big Brother and the Holding Company (choć kogo obchodzi zespół przy takiej frontwoman, przy Joan Jett też nie dodawałem że gra z Blackhearts). I pomyśleć że to była kiedyś słodka pioseneczka śpiewana przez siostrę Arethy (poszukajcie sobie, Erma jej na imię)…

Można pomyśleć, że preferuję wyłącznie stare… kawałki, co oczywistą nieprawdą jest (muzyka nie ma wieku). Dzisiejszy kącik uzupełni więc kawałek z czasów rozwoju internetu, choć muzyki się wtedy przez sieć nie słuchało (od tego było radio i MTV). Proszę mi się tu nie czepiać, że Meredith Brooks używa słów mocnych, na pewno nie będę cenzurował tytułu: Bitch

I tylko się zastanawiam, na ile do napisania tej notki sprowokowało mnie odświeżenie Modlitwy za Owena Irvinga, i przypomnienie postaci Hester the Molester. 

 

Czy 78 to co najmniej 52?

Nie, nie wymyślam nowej matematyki. Przyszedł po prostu czas podsumować okołonoworoczne wyzwanie „przeczytam 52 książki w 2015 roku”. Szkopulik w tym, że zasady ustaliłem samodzielnie – liczyły się wyłącznie książki przeczytane po raz pierwszy, skończone w 2015 roku bez względu na to kiedy zacząłem czytać (bo miałem parę zaczętych i nie chciało mi się ich pomijać, czytać od początku ani odkładać ad calendas Graecas, a potem w ramach motywacji doczytałem sporo książek kiedyś zaczętych i odłożonych…). W efekcie sam nie wiedziałem, czy te 52 książki to będą „uczciwie” policzone (z drugiej strony nie liczyłem szczegółowo tych powtórzonych, bez kozery powiem że było ich co najmniej pińć).

Wcześniej już cztery razy podawałem jak mi idzie, ale żeby rzecz całą zamknąć elegancko, to poniżej pełna lista 78 książek skończonych.

1. Lisa See, Sieć rozkwitającego kwiatu
2. Leonie Swann, Triumf owiec
3. Jakub Żulczyk, Zrób mi jakąś krzywdę /e/
4. Terry Pratchett, W północ się odzieję /p/
5. Mario Vargas Llosa, Dyskretny bohater
6. Terry Pratchett, Kapelusz pełen nieba /p/
7. Radek Teklak, Piórkiem i mięsem /e/
8. Sławomir Koper, Życie towarzyskie elit PRL
9. Karolina Pochwatka, Post /e/
10. Terry Pratchett, Ostatni bohater /p/
11. Alicia Gimenez-Bartlett, Wysłańcy ciemności
12. Stephen Clarke, Paryż na widelcu. Sekretne życie miasta
13. Michał Brzostowicz, Maciej Przybył, Jacek Wrzesiński /red./, Targi, jarmarki i odpusty  /p/
14. Terry Pratchett, Zadziwiający Maurycy i jego uczone szczury /p/
15. Ernest Hemingway, 49 opowiadań
16. Michael Connelly, Piąty świadek
17. Witold Bereś, Krzysztof Burnetko, Bohater z cienia. Losy Kazika Ratajzera
18. Kurt Diemberger, Góry i partnerzy
19. Paweł Ziętek, Nie karmić zwierząt /e/
20. Donna Leon, Mętne szkło
21. Alicia Gimenez-Bartlett, Puste gniazdo
22. Dorota Masłowska, Paw królowej /e/
23. Janusz Zajdel, Lalande 21185 /e/
24. Adam Pluszka, Mysz na młynku /e/
25. Jean-Noel Fenwick, Maria i Piotr Curie. Rad i… wielka miłość
26. Ziemowit Szczerek, Był sobie Polak, Rusek i Niemiec, czyli Historie z Europy B /e/
27. Janusz Zajdel, Prawo do powrotu /e/
28. Kristina Ohlsson, Niechciane
29. Janosch, Szczęśliwy kto poznał Hrdlaka
30. Terry Pratchett, Potworny regiment /p/
31. Fannie Flagg, Babska stacja
32. Marcin Przybyłek, CEO Slayer. Pierwszy raz /e/
33. Orhan Pamuk, Nazywam się Czerwień
34. Angela Bajorek, Heretyk z familoka. Biografia Janoscha
35. Marjorie Price, Dar z Bretanii
36. Alex Bellos, Futebol. Brazylijski styl życia /e/
37. Kazimierz Brakoniecki, W Bretanii
38. Polina Daszkowa, Rosyjska orchidea
39. Lee Child, Poszukiwany
40. Oksana Robski, Szczęście nadejdzie jutro
41. Wawrzyniec Podrzucki, Uśpione archiwum /e/
42. Wawrzyniec Podrzucki, Kosmiczne ziarna /e/
43. Wawrzyniec Podrzucki, Mosty wszechzieleni /e/
44. Joanna Dziwak, Gry losowe /e/
45. Adam Wiśniewski-Snerg, Robot /e/
46. Terry Pratchett, Łups! /p/
47. Daniel Kot, Kierunkowy 22 /e/
48. Adam Wiśniewski-Snerg, Nagi cel /e/
49. Jerzy Żuławski, Na srebrnym globie /e/
50. Anne Tyler, Święty Być Może 
51. Szczepan Twardoch, Drach
52. Alice Munro, Widok z Castle Rock
53. John Burdett, Detektyw z Bangkoku
54. Michael Connelly, Oskarżyciel
55. Jeronimo Tristante, Tajemnica domu Arandów
56. Ostatnia karczma. Zbiór opowiadań /p/
57. Jeffrey Archer, Pierwszy cud
58. Michał Bułhakow, Biała gwardia
59. Jeronimo Tristante, Zagadka ulicy Calabria
60. Mariusz Czubaj, 21:37
61. Laurence J. Peter, Raymond Hull, Zasada Petera /p/
62. Jean-Christophe Grange, Las Cieni
63. Graham Greene, Pożycz nam męża, Poopy
64. Tragedia Górnośląska 1945. konferencja /p/
65. Ziemowit Szczerek, Siódemka /e/
66. David Lagercrantz, Grzech pierworodny w Wilmslow
67. Donna Leon, Dzika zachłanność
68. Anna McPartlin, Ostatnie dni Królika
69. Radek Teklak, Miecz żenady /e/
70. James Patterson, Cross
71. Emelie Schepp, Naznaczeni na zawsze
72. Michał Protasiuk, Struktura /e/
73. Barbara Gruszka-Zych, Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara
74. Sławomir Shuty, Zwał /e/
75. Haruki Murakami, Mężczyźni bez kobiet
76. Przemysław Słowiński, Kamienne biografie
77. Katarzyna Bonda, Pochłaniacz
78. Alfred Szklarski, Adam Zelga, Tomek w grobowcach faraonów

Wyjaśniająco: książką jest wszystko co ma numer ISBN. Symbol /e/ oznacza ebooka, /p/ – czytanie z PDFa, brak symbolu – staromodną książkę papierową. Książki pochodzą z zakupów, prezentów, wygranych w konkursach, okazji do ściągnięcia, z czeluści półki (gdzie leżą od Bóg wie kiedy), z bibliotek tudzież od znajomych.

Myślę – patrząc na listę – że tych książek zaczętych przed Nowym Rokiem było z tuzin, czyli dałem radę. W tym roku czytam już bez liczenia i na pewno bez wyzwań, w sumie z ciekawości podjąłem.

Czarna lista

W styczniu 2015 roku zaatakowano siedzibę tygodnika Charlie Hebdo. Zginęło 12 osób, drugie tyle zostało rannych, nie licząc ofiar przeprowadzonych w tym czasie ataków. 
W sierpniu 2015 roku pasażerowie udaremnili próbę ataku na szybki pociąg z Amsterdamu do Paryża. Obyło się bez ofiar śmiertelnych, mimo że napastnik miał przy sobie spory arsenał.
W listopadzie 2015 roku w Paryżu w kilku atakach na restauracje oraz na salę koncertową Bataclan zginęło ponad 100 osób, nie licząc rannych. 
W grudniu 2015 roku w Kalifornii na świątecznym przyjęciu zastrzelono 14 osób, raniąc ponad 20.

We wszystkich przypadkach sprawcami były osoby urodzone na Zachodzie, we Francji, Belgii czy USA (poza zamachowcem z pociągu, który mieszkał w UE od 8 lat i niektórymi osobami towarzyszącymi). Nie wiadomo kiedy dokładnie osoby te „nawróciły się na mordercze poglądy”, aczkolwiek zwykle miało to miejsce względnie niedługo przed zamachami.

W 2013 roku Frederick Forsyth napisał książkę „Czarna lista”, w której doszło do szeregu ataków o charakterze terrorystycznym, inspirowanych kazaniami islamskiego fanatyka. Ofiarami byli:
– kongresmen z Idaho
– burmistrz miasteczka z hrabstwa Somerset
– wyższy oficer policji na Florydzie
– senator z Wirginii (i towarzyszący mu emerytowany generał)
– naczelnik więzienia w Arizonie
– jadący autobusem do pracy w Langley pracownicy CIA.

Sprawcami byli zwykle uchodźcy, studenci lub imigranci.

Jak widać, życie dawno wyprzedziło i wizje literackie, i fobie ksenofobów. 

Trzy kwartały książek

Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałem z jednym przedstawicielem handlowym dużej firmy, który zdradził, że plan sprzedaży za cały rok zwykle wyrabia (co gwarantuje mu określoną premię) do sierpnia-września, a potem do końca roku ma właściwie wolne (być może mógłby nakręcić jeszcze większą sprzedaż, ale po pierwsze nie dostałby za to aż tak dużej premii, a po drugie być może w następnym roku dostałby znacznie wyższy plan do wykonania). Czuję się w zasadzie podobnie – roczny plan wykonałem w sierpniu, a teraz czytam już tylko dla przyjemności 🙂 

Niemniej przyjemność przyjemnością (cóż, nie zawsze się zresztą trafi na książkę gwarantującą przyjemność czytania), ale tradycji niech stanie się zadość – skoro dziś ostatni dzień kwartału (i właśnie skończyłem czytać książkę), to pełna lista przeczytanych w tymże kwartale wg kolejności ukończenia:

40. Oksana Robski, Szczęście nadejdzie jutro
41. Wawrzyniec Podrzucki, Uśpione archiwum /e/
42. Wawrzyniec Podrzucki, Kosmiczne ziarna /e/
43. Wawrzyniec Podrzucki, Mosty wszechzieleni /e/
44. Joanna Dziwak, Gry losowe /e/
45. Adam Wiśniewski-Snerg, Robot /e/
46. Terry Pratchett, Łups! /p/
47. Daniel Kot, Kierunkowy 22 /e/
48. Adam Wiśniewski-Snerg, Nagi cel /e/
49. Jerzy Żuławski, Na srebrnym globie /e/
50. Anne Tyler, Święty Być Może 
51. Szczepan Twardoch, Drach
52. Alice Munro, Widok z Castle Rock
53. John Burdett, Detektyw z Bangkoku
54. Michael Connelly, Oskarżyciel
55. Jeronimo Tristante, Tajemnica domu Arandów
56. Ostatnia karczma. Zbiór opowiadań /p/
57. Jeffrey Archer, Pierwszy cud
58. Michał Bułhakow, Biała gwardia
59. Jeronimo Tristante, Zagadka ulicy Calabria
60. Mariusz Czubaj, 21:37
61. Laurence J. Peter, Raymond Hull, Zasada Petera /p/
62. Jean-Christophe Grange, Las Cieni
63. Graham Greene, Pożycz nam męża, Poopy

W sumie 24.. a tak się krygowałem po drugim kwartale… Na koniec roku myślę, że dam od razu zbiorczo za całe 12 miesięcy.

Autobus do San Juan albo do gdzieś indziej

Niejeden raz już tu recenzowałem filmy będące adaptacjami powieści, i zwykle podkreślałem, że to właściwie są opowieści na motywach. Było tak i ostatnio w przypadku Małego Księcia, i w przypadku wszystkich tomów Hobbita, ale też i – dawno, dawno temu – w przypadku popełnionego w oparciu o książki Steinbecka filmu „Ulica Nadbrzeżna„. 

Natrafiłem wczoraj przypadkiem na informację, że zekranizowano także Steinbeckowy „Autobus do San Juan”. Zelektryzowała mnie informacja, że występowała w niej Joan Collins (znana głównie jako Alexis), a jak jeszcze zobaczyłem, że zagrała Alice Chicoy… po prostu nie mogłem się oprzeć, żeby tego filmu nie obejrzeć, w duchu liczyłem na scenę w której Alexis zatacza się pijana jak bela. Na Youtube film dostępny bez trudu, włączyłem sobie na wieczór. No i oczywiście…

Lista bohaterów jest właściwie ta sama, lecz nie jest to odtworzenie książki toczka w toczkę. Przycięcie tych czy owych wydarzeń (wszyscy pasażerowie tak ot, znienacka przyjeżdżają do Rebels’ Corner) mieści się w granicach adaptacji, ale zupełnie mi nie pasuje obsada. Juan Chicoy jest za młody i za irlandzki (w ogóle nie widać po nim, że jest Meksykaninem, nawet żona mówi o nim „Johnny”, ale też w tamtym czasie Latynos nie uchowałby się w głównej roli). Jayne Mansfield jako Camille… można zrozumieć, że przyciąga wzrok, ale to NIE jest ten sposób, w jaki przyciągała wzrok Camille. Horton wydaje się ciutkę za stary (ale ujdzie), Pritchardowie wydają się w porządku, a Alice… Nie, to zupełnie jest inna Alice niż książkowa, ale – nie ukrywam – wspaniała. Aha, idę oglądać dalej, do momentu w którym się schleje chyba jeszcze spory kawałek (chyba że wycięli).

Melduję wykonanie zadania

Nieeee, nic o polityce, nic z tych rzeczy. Po prostu: czytałem, czytałem i doczytałem. Właśnie skończyłem pięćdziesiątą drugą książkę w tym roku, czyli sprostałem wyzwaniu podjętemu na początku roku. O tym jak mi idzie pisałem po pierwszym kwartale i po drugim kwartale, a że wakacje (i długie podróże) sprzyjają czytaniu, to łatwiej było pochłaniać kolejne książki: na papierze, w komputerze czy w czytniku.

To teraz dla porządku uzupełniam listę:

40. Oksana Robski, Szczęście nadejdzie jutro
41. Wawrzyniec Podrzucki, Uśpione archiwum /e/
42. Wawrzyniec Podrzucki, Kosmiczne ziarna /e/
43. Wawrzyniec Podrzucki, Mosty wszechzieleni /e/
44. Joanna Dziwak, Gry losowe /e/
45. Adam Wiśniewski-Snerg, Robot /e/
46. Terry Pratchett, Łups! /p/
47. Daniel Kot, Kierunkowy 22 /e/
48. Adam Wiśniewski-Snerg, Nagi cel /e/
49. Jerzy Żuławski, Na srebrnym globie /e/
50. Anne Tyler, Święty Być Może 
51. Szczepan Twardoch, Drach
52. Alice Munro, Widok z Castle Rock 

Na koniec kwartału uzupełnię znowu, bo – żeby nie było – czytam oczywiście dalej i liczę dalej (choćby po to, żeby w jakiejś chwili osiągnąć stan przeczytania 52 książek od początku do końca -wspominałem na samym początku, że sporo książek mam zaczętych, tyle co lub ho-ho-ho temu, czasem miałem 100 stron przeczytanych a czasem 100 do przeczytania – ale zadanie i tak uznaję za wykonane na swoich zasadach, w końcu nie liczę książek które przeczytałem po raz kolejny, tylko w ostatnim czasie było ich ze trzy).

Lojalnie uprzedzam, że nie każdą książkę z mojej listy polecam (ale jak już zacząłem to i przeczytałem…)

Zagadka wydawnicza, czyli małe PIWo

Zadam taką zagadkę: co mają wspólnego Ossolineum, Wiedza Powszechna i Państwowy Instytut Wydawniczy? Oczywista odpowiedź „to szacowne wydawnictwa z wieloletnim rodowodem i zasługami dla polskiej książki” to jednak za mało. Dam zatem podpowiedź: a co mają ze sobą wspólnego Czytelnik, Iskry, Książka i Wiedza, Nasza Księgarnia, Wydawnictwo Literackie, Znak? Również są szacownymi wydawnictwami etc., ale mają cechę wspólną, dokładnie odwrotną niż pierwsza trójka. 

Otóż wydawnictwa z drugiej grupy prosperują (nie wiem czy w najlepsze), wydają i sprzedają książki ku chwale polskiej kultury. Jeżeli zaś chodzi o pierwszą grupę – cóż, Ossolineum funkcjonuje jako instytut naukowy, ale jako wydawnictwo zostało postawione w stan likwidacji w roku 2012, minister kultury za kilkaset tysięcy złotych wykupywał prawa do znaku towarowego, dziś działalność wydawnicza jest prowadzona przez Fundację Ossolineum. Wiedza Powszechna ogłosiła upadłość w roku 2011, dziś jego działalność jest kontynuowana przez prywatnego przedsiębiorcę Roberta Matysiaka (zapewne odkupił od syndyka rozmaite prawa). Państwowy Instytut Wydawniczy został postawiony w stan likwidacji w roku 2012… No właśnie. Jest w likwidacji od trzech lat, minister kultury przez cały ten czas zastanawiał się co zrobić z przynoszącym straty wydawnictwem. Nie wydaje się mniej zasłużony dla polskiej kultury niż Ossolineum (seria Biblioteka Narodowa!) ani bardziej niż Czytelnik i Wydawnictwo Literackie. Czymże więc można wyjaśnić histerię, jaka zapanowała wokół wizji, że likwidacja PIW-u zostanie zakończona (po trzech latach braku postępów)? Tym bardziej że zgodnie z ustawą o przedsiębiorstwach państwowych (tak, PIW działa w tej dość archaicznej formie) likwidacja polega na „zadysponowaniu jego składnikami materialnymi i niematerialnymi, o których mowa w art. 55[1] Kodeksu cywilnego, i wykreśleniu przedsiębiorstwa państwowego z Krajowego Rejestru Sądowego, po zaspokojeniu lub zabezpieczeniu wierzycieli.” Zadysponowaniu, czyli ich sprzedaży lub przekazaniu innej instytucji, na przykład Bibliotece Narodowej czy Instytutowi Książki. 

Doprawdy, nie chcę nikogo skrzywdzić postawionym na wyrost niesłusznym zarzutem, więc nie napiszę co myślę o tych, którzy za wszelką cenę chcą „ratować” coś co nie działa dobrze i nie zanosi się by miało lepiej działać (złośliwi ludzie z branży mówią o PIW-e per „skansen”), a w innych rękach bynajmniej się nie straci możliwości kontynuowania tego, co wartościowe. Twierdzenie o „RATOWANIU KSIĄŻKI” jest – jak widać z powyższych przykładów – wierutną bzdurą i nie świadczy dobrze o intencjach „ratujących”. I tak, rozumiem ewentualnie obawy pracowników, ale raczej przeszliby po prostu w nowe miejsce (a jeśli są cenni, to jeszcze by ktoś prosił żeby broń Boże nie wpadło im do głowy odejść).

Raport z drugiego kwartału

Jak niektórzy zapewne pamiętają, mierzę się w tym roku z wyzwaniem „przeczytam 52 książki w roku 2015” (ci co nie pamiętają mogą o tym więcej przeczytać tutaj, jeśli mają ochotę). Czytam aktywnie, acz bez zbędnego zadęcia, zadeklarowałem że będę składać kwartalne raporty z postępów. W pierwszym kwartale wyszło całkiem nieźle, bo 20 książek. A że właśnie się skończył drugi kwartał…

Znajomi z fejsa (tam wrzucam informacje że skończyłem kolejne książki, ale nie piszę jakie) wiedzą, że w czerwcu dość mocno hamletyzowałem „pewnie nie dam rady wyrównać wyniku pierwszego kwartału, a może jednak”. I ostatecznie…

21. Alicia Gimenez-Bartlett, Puste gniazdo
22. Dorota Masłowska, Paw królowej /e/
23. Janusz Zajdel, Lalande 21185 /e/
24. Adam Pluszka, Mysz na młynku /e/
25. Jean-Noel Fenwick, Maria i Piotr Curie. Rad i… wielka miłość
26. Ziemowit Szczerek, Był sobie Polak, Rusek i Niemiec, czyli Historie z Europy B /e/
27. Janusz Zajdel, Prawo do powrotu /e/
28. Kristina Ohlsson, Niechciane
29. Janosch, Szczęśliwy kto poznał Hrdlaka
30. Terry Pratchett, Potworny regiment /p/
31. Fannie Flagg, Babska stacja
32. Marcin Przybyłek, CEO Slayer. Pierwszy raz /e/
33. Orhan Pamuk, Nazywam się Czerwień
34. Angela Bajorek, Heretyk z familoka. Biografia Janoscha
35. Marjorie Price, Dar z Bretanii
36. Alex Bellos, Futebol. Brazylijski styl życia /e/
37. Kazimierz Brakoniecki, W Bretanii
38. Polina Daszkowa, Rosyjska orchidea
39. Lee Child, Poszukiwany

…nie dałem rady. Pewnie gdybym nieco inne lektury dobrał lub inną kolejność czytania, to byłoby inaczej, mam zaczętych nie mniej niż pięć kolejnych książek – ale wakacje za pasem, więc nie cisnąłem za mocno z książkami załadowanymi już do czytnika, w podróż samolotem lepiej nie zabierać zbyt wiele tomów papierowych.

Jak myślicie, czy w trzecim kwartale dam radę przeczytać 20… a co najmniej 19… 

Człowiek człowiekowi podatnikiem

No więc dziś jest Ten Dzień: ostatni dzień składania zeznań podatkowych za rok 2014 (jak ktoś zapomniał, to jeszcze ma kilka godzin żeby wysłać poleconym, oczywiście jeśli ma w zasięgu całodobową pocztę), o szesnastej na poczcie się nie kłębiło zbytnio. Przy tej okazji w człowieku budzi się ukryta bestia, którą Steinbeck nazwał homo podatnicus – każdy się zastanawia co i jak można odliczyć od podatku (a przynajmniej dochodu), jak ktoś chce czegoś bardziej na czasie to niech sobie przypomni scenę jak Leo Getz przeglądał zeznanie podatkowe Rogera Murtaugha (wiem, to nie ta scena, ale nie chce mi się szukać właściwego filmiku). 

Nie inaczej było i ze mną. Przejrzałem wstępnie wypełnionego PIT-a… stwierdziłem, że nie przysługuje mi już ulga na internet (bo półtora roku temu nie chciało mi się załatwiać w firmie dostarczającej internet przepisania umowy na żonę). Zadzwoniłem do zaprzyjaźnionej księgowej, żeby się upewnić, że niewykorzystanej części składki zdrowotnej nie da się wliczyć w koszty ani odliczyć od dochodu. Szkolić nikogo nie szkoliłem… wiodłem tak smętnie wzrokiem po rubrykach, gdy nagle nastąpiło eureka (no, może eureczka).

W ustawie (i w zeznaniu) jest możliwość odliczenia – w określonych granicach – darowizn na cele kultu religijnego (de facto na działalność parafii, diecezji czy klasztoru). Jedynym w zasadzie warunkiem jest, żeby darowiznę przekazać za pośrednictwem rachunku bankowego (stąd odpada możliwość odliczenia kwot dawanych na tacę). Kto normalny wysyła księdzu pieniądze przelewem, powiecie? Otóż… wysyłam, bo nie chce mi się chodzić do bankomatu (którego nie mam w dzielnicy), szukać czystej koperty i wrzucać na tacę koperty z pieniędzmi (swoją drogą zastanawia mnie nieraz, co się potem robi z tymi opróżnionymi kopertami) – a przez cały zeszły rok proboszcz motywował parafian do ofiar kopertowych na spłatę generalnego remontu dachu (stary zaczynał przeciekać, a nowy ma podobno 30-letnią gwarancję). Przejrzałem szybko zeszłoroczne wyciągi, odłożyłem na bok te na konto parafii, podliczyłem, wpisałem te kilkaset złotych w odpowiednią rubrykę. Z poczuciem ulgi zapisałem zeznanie jako ostateczne.

A teraz weekend.

Literatura niepiękna

Czytam ostatnio sporo (względnie) młodej polskiej prozy (nazywanej miejską). Być może muszę to zwalić na karb pewnej przypadkowości selekcji, ale głównym jej wspólnym mianownikiem jest pewna drapieżność języka, mieszanie slangów młodzieżowych z intensywną wulgarnością, z domieszką turpizmu, a nawet skatologii. Nic w tym w sumie zaskakującego, młodzi literaci zwykle starali się przebić łamaniem rozmaitych tabu językowych czy kulturowych, to tylko kwestia na jaki poziom w danym momencie trzeba się wspiąć.

Zacznę od książki autora, o którym w momencie zakupu nic jeszcze nigdy nie słyszałem (ale był to pakiet, więc opcji nie było, miałem zresztą wrażenie że sprzedający nie wiedzieli o nim wiele więcej). „Nie karmić zwierząt” Pawła Ziętka prowadzi nas do Poznania i jest mieszanką zwykłej realistycznej opowieści, odrealnionych ciągów imprezowych i scen głęboko surrealistycznych. Jeżeli pamiętacie „Lot nad kukułczym gniazdem„, to wyobraźcie sobie, że sny Wodza pisane przez Keseya po peyotlu… zajmują połowę książki, a otrzymacie obraz powieści Ziętka, z reszty połowa to sceny imprezowe, a druga połowa to bliższa normalności reszta (proporcji nie mierzyłem suwmiarką, ale tak z grubsza). Podczas czytania często gęsto wzdychałem straszliwie, bo o ile koniec końców doceniam zamysł konstrukcyjny i trafiające się ładne zdania i sceny (scena w domu Artysty, mniam, cały wątek jego żony był zresztą świetny), to jednak dominującym odczuciem jest brak pomysłu na wypełnienie treścią całych dwunastu czy trzynastu rozdziałów pomiędzy tymi udanymi fragmentami; ot, młody literat miał pomysł na to co do trailera, i na nic więcej.

Całkowicie inne odczucia towarzyszyły lekturze „Pawia królowej” Doroty Masłowskiej. Spotkałem się z opiniami, że ta książka jest nieczytalna – i całkowicie je rozumiem. Żeby móc ją czytać, trzeba na początek zmierzyć się z barierą formy. Najpierw trzeba się wczuć w jej strukturę, kto nie da rady ten ma mocno pod górę, bo to jest jak niekończąca się hiphopowa piosenka, trzeba to poczuć, dać się ponieść, nie pękać, czytał Sydnej Polak, Liroj albo Eminem, jeśli to złapiesz to ze słowami popłyniesz, przypomina mi się jak raz w podstawówce koleżance tłumaczyłem co to znaczy średniówka, bo ona czytała heksametr bez średniówki, przez co z manifestu się jej robiła ballada, co później z tą laską to długo by opowiadać, ale za daleko już uciekam w dygresji, bo przecież mieliśmy o Masłowskiej prozy pieśni, w której tyle samo prozy jest co poezji, przy czym flow Masłowskiej jest jednak w odbiorze trudniejszy. I kiedy już czytamy tę książkę jako piosenkę (autorka też tak o niej mówi, MC Doris, he he), to zaczynamy widzieć w niej literaturę, cieszymy się frazami, zagłębiamy się w różne światy, ich zderzenia, zderzenia światów i wyobrażeń o światach, mieszamy drwinę z celebrytów z realiami ulicy Brzeskiej. Doceniamy aluzje, śmiejemy się z żartów czując się lepszymi, żeby w kolejnej iteracji żartu zrozumieć, że żart był bezczelnie zastawioną pułapką i zmieniamy się z odbiorcy drwiny w jej przedmiot. Mnie kupiła całkowicie, penis pochwa, rewelka.

Mógłbym jeszcze napisać o Ziemowicie Szczerku („Był sobie Polak, Rusek i Niemiec, czyli historie z Europy B„), ale on nawet rzucając kurwami piękny jest.