Chwaliłem trzy tygodnie temu, że tak ładnie, kolorowo, jak na wiosennej łące będzie w tym sezonie na torach Formuły 1. Owszem, nie brakowało umiarkowanych zestawów szarości, srebra i czerni, choć mniej chyba niż w poprzednich sezonach. Ale że nic na tym świecie nie jest stałe…
Force India w ostatnich latach malowała swoje bolidy w schemacie biało-czarnym lub srebrno-czarnym mocniejszymi lub słabszymi akcentami pomarańczy i zieleni. W tym roku akcenty były wyjątkowo skromne, zielony wręcz śladowy, samochód wyglądał dość buro. I co? To była cisza przed burzą.
Burzą w sensie burzy kolorów (znów naciągam środki stylistyczne), jak i gównoburzy jaka wybuchła po zaprezentowaniu nowych barw, będących wynikiem podpisania poważnej umowy sponsorskiej. Męscy kibice mają duży problem z „niemęskim” kolorem bolidów mknących 340 km/h. Mnie to bawi, cieszę się barwnością stawki, czekam na rzeczywisty wygląd na torze. A jak się komuś nie podoba… cóż. To jeszcze na deser: