Tak jakoś tydzień temu Czarny Poniedziałek był. Przez profile na mediach społecznościowych przetoczyła się fala hasztagów, zdjęć, czarnych prostokątów i innych przejawów zaangażowania i/lub solidarności. Ale nie przez wszystkie.
I w tenże Czarny Poniedziałek na ulice wyszły – mimo paskudnej pogody – tysiące ludzi. Tłumy, jakie nieczęsto się na manifestacjach widuje, zwłaszcza że manifestacje były prawie że w trybie ad hoc i bez organizowania dowozu demonstrantów. I nawet pomimo że wiele osób przyszło też w imieniu innych, to wiele nie wybierało się wcale.
Nie mam pojęcia ile osób uczestniczyło czynnie w Czarnym Proteście, a ile go popierało. Mam jednak głębokie wrażenie, że delegitymizowanie obecnej władzy poprzez wytykanie jej, ile to dokładnie procent populacji na nią głosowało, może się skończyć w pełni uzasadnioną odpowiedzią „a was ilu poparło?”