Model biznesowy?

Ach, ta nasza Agnieszka Radwańska. Znów pojechała na Igrzyska i skończyła tam wcześniej niż ktokolwiek przypuszczał, z nią samą włącznie (wszystkiego dwa mecze w dwóch konkurencjach, tym razem singiel i mikst). I znów zaczęło się budowanie teorii spiskowych przez wściekłych (liczących na łatwe medale) kibiców (w sumie wyniki tych olimpijskich turniejów…), że niby tylko dla picu przyjechała, nie chcąc się przemęczać przed dalszym ciągiem sezonu, kiedy to gromadzi się pracowicie dolary i punkty rankingowe, nie wykluczając i sławy mołojeckiej w Szlemie czy innym Mastersie.

No i dziś w nocy bum! Radwańska wzięła i wyoutowała się z US Open, przegrywając ku zaskoczeniu świata (mojemu tak średnio, nie miałem dobrych przeczuć) z osiemnastoletnią Chorwatką, po raz jedenasty będąc niezdolną doskoczyć choćby do ćwierćfinału. Natychmiast Paweł Wilkowicz zauważył, że dla zwolenników teorii „Radwańskiej się chce kiedy dobrze płacą” ten wynik będzie stanowił nie lada zgryz, bo w Nowym Jorku nie tylko płacą chyba najlepiej w całym sezonie, ale na dodatek Agnieszka miała szansę na ekstra premie związane z wcześniejszymi nadspodziewanie udanymi występami w Stanach.

Nie, nie będę próbował tu snuć rozważań natury psychologicznej, fizjologicznej czy fizycznej, mających doprowadzić do Sekretu Agnieszki, jakiegoś kamienia filozoficznego jej tenisa. Nasunęła mi się rano tylko taka myśl złowroga, taka teoria superspiskowa. Już lata temu pisałem o Radwańskiej jako o zawodniczce „ćwierćfinałowej” (dziś Rafał Stec podobnie błądząc w desperacji napisał o „drobnej ciułaczce„), A CO JEŚLI TO NIE PSZYPADEK? Grywać regularnie w ćwierćfinałach i innych wysokich rundach, wygrywać imprezy spore, lecz nieco słabiej obsadzone, te Tienciny i Stanfordy, gromadzić skrzętnie punkty dające wysoką pozycję w rankingu (dzięki czemu w początkowych rundach gra się łatwiej, z co słabszymi rywalkami) i dolary na koncie (zwłaszcza tam gdzie dają ich dużo), błysnąć pojedynczymi arcybłyskotliwymi zagraniami, lecz nie passą wygranych aż po najważniejsze trofea? Byłbyż to model biznesowy własnego tenisa, porównywalny z modelem dwunastego zawodnika drużyny NBA, co to ani się w meczu nie nabiega, ani odpowiedzialnością wielką nie jest obciążony, a stan konta się zgadza? 

Czy wierzę we własną teorię spiskową? Tak samo jak wierzę w celowe odpadanie na Igrzyskach… Kiedy Radwańska zakończy karierę, zapewne polski tenis wróci do czasów kiedy cieszył nas występ naszego reprezentanta w Szlemie, a przegrany finał turnieju nie był porażką tylko sukcesem, że finał (choć w ostatnich latach tych powodów do radości bywało sporo). Na pewno jej tenisa – tak rzadkiego wśród profesjonalistów – będzie brakowało, więc cieszmy się nim zanim odejdzie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s