Wpatrując się w napisy

Wygląda na to, że pół świata było w ten weekend na SPECTRE (bo recenzyjki sypią się od lewej do prawej), więc pora chyba samemu coś skrobnąć o 24 Epizodzie. 

Przyznam… pod koniec filmu byłem w zupełnie nieoczekiwanym nastroju, mianowicie patrzyłem w ekran z niedowierzaniem i mamrotałem (mam nadzieję, że dość cicho) „nie, to się nie może TAK skończyć”. O ile film na różne sposoby nawiązywał do bondowskiej klasyki, z Organizacją WIDMO na czele (ach, dlaczego Blofeld nie był łysy!), to zupełnie nie do przyjęcia było idące w poprzek całej klasyce finałowe rozwiązanie, Ten Wielki Złoczyńca najzwyczajniej nie zasługiwał na to co wymyślili scenarzyści. Kiedy zapaliło się światło, patrzyłem dalej na ekran, na płynące napisy, mając nadzieję, że nastąpi jakaś nieoczekiwana przebitka dająca nadzieję. Doczekałem aż do końca napisów i jedynym źródłem nadziei był rutynowy napis JAMES BOND WILL RETURN, nadziei – bo to co zobaczyliśmy na ekranie pasowało tylko i wyłącznie do wariantu JAMES BOND IDZIE NA EMERYTURĘ.

Sam film – dużo dobra dla oczu, przecudne sceny w Meksyku, Rzymie i w Austrii, autocytaty (zwłaszcza klinika na alpejskim szczycie jak w W Tajnej Służbie Jej Królewskiej Mości i walka w pociągu niczym z Pozdrowieniach z Moskwy czy Szpiegu Który Mnie Kochał). Z rozumem miejscami gorzej (choć bez takich wysilonych pomysłów jak Silva specjalnie planujący bombę w tunelu metra, użyteczną wyłącznie w sytuacji kiedy akurat ktoś będzie go ścigał w dokładnie określonym czasie i odległości) – chcę wierzyć, że scen z Moniką Bellucci miało być więcej, tylko wyleciały w montażu (inaczej jej obecność na ekranie jest kompletnie pozbawiona fabularnego sensu). Och, jak miło zobaczyć znów po latach ukrytą na odludziu tajną bazę Złego, szkoda że w tamtym momencie nie udało się zakończyć filmu. No i za bardzo na siłę próbowano połączyć cztery filmy wspólną klamrą – przecież to niewyobrażalne, by Le Chiffre był człowiekiem (filarem!) SPECTRE, skoro tak naprawdę kontrolował go Mr White (natomiast myśl, że Quantum działa jak SPECTRE, zupełnie nie była mi obca w przeszłości). 

Mam szczerą nadzieję, że następny film zacznie się od pokazania, w jaki sposób Mr Hinx odbija Blofelda (po Mirandzie Frost, Mitchellu i Denbighu trudno uwierzyć, że w MI6 nie ma już więcej kretów), żeby mógł pozbyć się włosów na przyszłość. No, chyba że przegapiłem moment, w którym zginął, co wspierałoby tezę WO, że Mr Hinx to wyjątkowo nieudany henchman.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s