W sądownictwie póki co nie obowiązuje rejonizacja – każdy pełnomocnik może występować przed dowolnym sądem, jedyną przeszkodą może być odległość (czasem o wiele bardziej opłaca się poszukać zastępcy „na miejscu”, niż tłuc się na drugi koniec kraju, a czasem tylko na drugi koniec województwa). Oczywiście tym bardziej nie ma przeszkód, aby sprawy do odległego sądu wysyłać (mając nadzieję, że uda się sprawę załatwić bez jeżdżenia).
Patrzę sobie na mapę (może nieco wirtualnie nawet)… Z oczywistych względów częściej bywam w sądach bliższych mojego miejsca zamieszkania i wykonywania zawodu. Chorzów, Katowice, Mikołów, Mysłowice, Ruda Śląska, Tychy – chyba tylko Siemianowice Śląskie jakoś mi się nie przytrafiły. Dalej w Śląsk idąc mamy też Bytom, Gliwice, Tarnowskie Góry i Zabrze, a jak się odchylić bardziej na południe to i Rybnik (acz bez innych miast ROW-u). W podróży na południe mamy z kolei Pszczynę, Bielsko-Białą i Cieszyn (jakoś nie mam szczęścia do litery Ż, bo ani w Żywcu, ani w Żorach w sądzie jeszcze nie byłem). Patrząc na nieśląskie części województwa – nawiedzałem już Będzin, Częstochowę, Dąbrowę Górniczą, Jaworzno, Sosnowiec i Zawiercie…
Oczywiście, zdarza mi się wyjeżdżać i poza województwo. Stawałem przed sądami w Chrzanowie, Wadowicach i Krakowie, zaliczyłem Nowy Sącz, Nowy Targ i Tarnów (ubolewam trochę, że Zakopane nigdy się nie złożyło, choć mogło). Odwiedzałem Pińczów, zarówno kiedy był tam sąd samodzielny, jak i wydział sądu w Busku… W ramach podróży jeszcze dalszych był i Wrocław, i Warszawa, i Pruszków, i Piotrków Trybunalski, i Radomsko, i Toruń, i wreszcie – Słupsk (grzebię jeszcze w pamięci, ale chyba jednak więcej miejscowości nie było). Piszę o miejscowościach, niezależnie od tego jakie sądy w nich odwiedzałem.
Trochę się człowiek najeździł. Uważni zapewne rozpoznają, że o niektórych z tych wyjazdów powstawały notki przez te wszystkie lata…