Nienawidzę mamy Madzi. I rodziców tego dziecka z Cieszyna. I rodziców Szymona z Będzina (jeśli to nie ten sam co w poprzednim zdaniu). I tych rodziców od beczek, chyba z Łodzi, albo spod Łodzi, a może zupełnie skąd indziej. I tej doradcy z ministerstwa, co to odsiedziała i się nie przyznała, a od wczoraj jest nieszczęsnym tematem numer jeden.
Nienawidzę was wszystkich nie z powodu odrazy do tego, co zrobiliście (nieważne czy zrobiliście lub dlaczego zrobiliście). Nienawidzę was nie z powodu współczucia dla waszych ofiar, ich cierpienia czy utraconych szans. Nienawidzę was z powodu sposobu, w jaki absorbujecie przestrzeń publiczną, w jaki wpychacie się człowiekowi w oczy, w jaki wyskakujecie z lodówki. Nienawidzę was z powodu nienawiści, jaką wzbudzacie w ludziach, która wylewa się wszelkimi kanałami, otworami i porami, w przestrzeni wirtualnej i realnej.
Świat byłby bez was… może nie piękniejszy, ale może przynajmniej spokojniejszy. Tak zostaje mi tylko Jacek Kaczmarski.