Nie miałem ja powodów do zadowolenia po plebiscytach za mijający rok. Plebiscytem na najlepszego piłkarza świata (już miałem napisać plebiscytem France Football, ale wszystko się pozmieniało przecież) szczególnie się nie przejąłem, wynik oczywiście jest do niczego (i nie żebym miał coś przeciwko Messiemu), już dwa lata temu napisałem, że ten plebiscyt stracił dla mnie znaczenie. Już większą przykrość (choć tylko nieco) sprawiło mi noworoczne notowanie Topu Wszech Czasów Trójki, choć nie chodziło o miejsce pierwsze (nie ten blog, więc nie będę się rozpisywał, ale umiejscowienie co najmniej jednego utworu wybitnie mi nie pasowało).
Niestety, dużo przykrzejszą niespodzianką okazał się ostatecznie wynik plebiscytu Przeglądu Sportowego. Jak kibicuję Justynie Kowalczyk, tak podtrzymuję pogląd, że za ubiegły rok niczym szczególnym sobie na laury nie zasłużyła. Cóż, jeżeli to kolejna impreza, w której liczy się wyłącznie popularność i medialność (powstrzymałem się od napisania „celebrytyzm”), to również będzie należało jej podziękować i całkowicie przestać się nią przejmować na następne lata. I tylko tych wybitnych sportowców szkoda, którym ten drobny listek do wieńca triumfalnego zostanie oszczędzony.
Wyniki ostatnich mistrzostw świata podkusiły mnie jednak do snucia całkowicie przedwczesnych rozważań na temat kolejnej edycji. Justyna Kowalczyk mistrzostw świata nie będzie wspominać zbyt dobrze, skoro nawet czwarty Puchar Świata (i kolejny wygrany Tour de Ski) będzie tylko osłodą po czempionacie z jednym tylko srebrnym medalem. Niemal nieoczekiwanie, całkowicie przyćmili ją skoczkowie ze swoim liderem Kamilem Stochem, który na Puchar Świata szans właściwie nie ma, ale chyba by się nie zamienił. I teraz pytanie – czy skoczek przeskoczy biegaczkę?
Poza tym oczywiście wypadałoby przypomnieć, że sportowy rok dopiero się zaczyna, przed nami między innymi lekkoatletyczne mistrzostwa świata, a co jeżeli w Moskwie ponownie złotem błyśnie Tomasz Majewski…